W norze Jackob położył mnie na posłaniu. Cały dzień dzielnie się mną
opiekował. Byłam mu naprawdę wdzięczna i chciałam mu podziękować.
Wstałam i poszłam do salonu. Zobaczyłam Jackoba śpiącego na kanapie.
Uśmiechnęłam się do siebie i przykryłam go kocem. Nagle poczułam falę
mdłości. Rzuciłam sie do wyjścia i zwymiotowałam. Reszte nocy spędziłam
na zewnątrz. Nie chciało mi sie pójść ani do toalety, ani do sypialni.
Rano obudziły mnie promienie słońca. Czułam sie trochę lepiej.
Zaparzyłam herbatę, gdy obudził się Jackob.
- Cześć kochanie! Masz ochotę na herbatę?- spytałam pogodnie. Dobry
nastruj jednak szybko miną bo znów poczułam mdłości i wybiegłam do
toalety. Jackob doszedł do mnie zmartwiony i powiedział:
<Jackob?>
This website is in Polish. Translation is at the bottom. Thank you for watching. Administrators.
wtorek, kwietnia 30, 2013
Od Blacksweet cd. Capricji "Szczeniaki"
- Ałć! - zgięłam się w pół z bólu - ono kopie!
- Mnie też - powiedziała Capi - chyba brały coś.
- Szczeniaki na sterydach - roześmiałyśmy się. Po chwili Capi dodała
- Teraz musimy cały tydzień siedzieć w norze - wywróciła oczami
- Zawsze można zrobić coś w rodzaju przejścia, we dwie nie będzie się nam nudziło.
- Fakt
- Capricja...
- Coo?
- Mi się wydaje czy te drzewo chodzi?
Capi tylko pokręciła głową i zaciągnęła mnie do nory. Skutki uboczne wypicia dużej ilości wódki powoli mijały i dostałam.. Kaca...
- Capricja.....
- Co znowu? - zapytała lekko zirytowana wadera
- Masz coś od kaca?
- Nie.. Musisz przeczekać albo iść do Rutiny
- Aaaa.... To ja może pójdę spać...
*pół godziny później*
- Ałć! - wrzasnęła Capricja
- Co się stało? - zapytałam
- Foxie i James całkiem mocno kopią...
- Mówiłam Ci coś na ten temat - roześmiałam się - Tabcia i Killer też
- Ech.. Teraz tylko czekamy....
- No czekamy... ale to tylko 5 dni a zrobiłaś zapasy jakby miała wybuchnąć wojna nuklearna - powiedziałam patrząc na stosy chipsów, czekoladek, lodów i wszystkiego co jest zdrowe i niezdrowe
Capricja się roześmiała i włączyła TV. Zapowiadało się że przez ten tydzień będę miała totalnie zjebany humor (szczeniaki mocno kopią) i do tego będę musiała słuchać jęków Capricji.. Świetnie...
- Mnie też - powiedziała Capi - chyba brały coś.
- Szczeniaki na sterydach - roześmiałyśmy się. Po chwili Capi dodała
- Teraz musimy cały tydzień siedzieć w norze - wywróciła oczami
- Zawsze można zrobić coś w rodzaju przejścia, we dwie nie będzie się nam nudziło.
- Fakt
- Capricja...
- Coo?
- Mi się wydaje czy te drzewo chodzi?
Capi tylko pokręciła głową i zaciągnęła mnie do nory. Skutki uboczne wypicia dużej ilości wódki powoli mijały i dostałam.. Kaca...
- Capricja.....
- Co znowu? - zapytała lekko zirytowana wadera
- Masz coś od kaca?
- Nie.. Musisz przeczekać albo iść do Rutiny
- Aaaa.... To ja może pójdę spać...
*pół godziny później*
- Ałć! - wrzasnęła Capricja
- Co się stało? - zapytałam
- Foxie i James całkiem mocno kopią...
- Mówiłam Ci coś na ten temat - roześmiałam się - Tabcia i Killer też
- Ech.. Teraz tylko czekamy....
- No czekamy... ale to tylko 5 dni a zrobiłaś zapasy jakby miała wybuchnąć wojna nuklearna - powiedziałam patrząc na stosy chipsów, czekoladek, lodów i wszystkiego co jest zdrowe i niezdrowe
Capricja się roześmiała i włączyła TV. Zapowiadało się że przez ten tydzień będę miała totalnie zjebany humor (szczeniaki mocno kopią) i do tego będę musiała słuchać jęków Capricji.. Świetnie...
Od Capricji "Szczeniaki"
Wyszłyśmy z jaskini Rutiny i ... zaczęłyśmy skakać ze szczęścia.
- Będziemy mamusiami, będziemy mamusiami! - wrzeszczałyśmy. A potem wybuchnęłyśmy szyderczym śmiechem.
- Tola i Shiru popamiętają nas do końca ostatniej godziny swoich marnych dni - powiedziała Sweet nonszalancko odrzucając grzywkę na bok. Zachichotałam i pomasowałam się bo brzuszku :3
- Moje maleństwa... już niedługo podbijecie świat.
Radośnie szłyśmy w stronę naszych jaskiń. Sweet jeszcze nie do końca przeszły skutki uboczne wódki i od czasu do czasu gadała jakieś bzdety T^T. Po chwili miałam już dość latających drzew i budyniowych chmurek.
- Wiesz... - powiedziała Sweet niebezpiecznie chwiejąc się na nogach - chyba trzeba będzie powiększyć nasze nory.
- Aham... - zgodziłam się. Zaraz zaczęłyśmy drążyć i ozdabiać nowe pokoiki dla naszych pociech :3
*** Po "wiosennych" porządkach ***
Obie norki wyglądały oszałamiająco. Mimo że Sweet jest nawalona, to nadal ma dobry gust.
- Może pójdziemy "pochwalić się" do Toli i Shiru? - zaproponowałam z szyderczym uśmieszkiem.
- Nieee. - odpowiedziała Sweet po czy szybko dodała - Jeszcze nie. Będzie na to czas.
<Sweet, co dalej? Killer i Tabcia bardzo kopią? XD>
- Będziemy mamusiami, będziemy mamusiami! - wrzeszczałyśmy. A potem wybuchnęłyśmy szyderczym śmiechem.
- Tola i Shiru popamiętają nas do końca ostatniej godziny swoich marnych dni - powiedziała Sweet nonszalancko odrzucając grzywkę na bok. Zachichotałam i pomasowałam się bo brzuszku :3
- Moje maleństwa... już niedługo podbijecie świat.
Radośnie szłyśmy w stronę naszych jaskiń. Sweet jeszcze nie do końca przeszły skutki uboczne wódki i od czasu do czasu gadała jakieś bzdety T^T. Po chwili miałam już dość latających drzew i budyniowych chmurek.
- Wiesz... - powiedziała Sweet niebezpiecznie chwiejąc się na nogach - chyba trzeba będzie powiększyć nasze nory.
- Aham... - zgodziłam się. Zaraz zaczęłyśmy drążyć i ozdabiać nowe pokoiki dla naszych pociech :3
*** Po "wiosennych" porządkach ***
Obie norki wyglądały oszałamiająco. Mimo że Sweet jest nawalona, to nadal ma dobry gust.
- Może pójdziemy "pochwalić się" do Toli i Shiru? - zaproponowałam z szyderczym uśmieszkiem.
- Nieee. - odpowiedziała Sweet po czy szybko dodała - Jeszcze nie. Będzie na to czas.
<Sweet, co dalej? Killer i Tabcia bardzo kopią? XD>
Od Darknessa cd. Matta
- Bo co! Pobijesz mnie! Durniu!! - krzyknął Matt
- Nie, potraktuję Cię prądem - uśmiechnąłem się
- Idiota! Jeb*ny dupek!
- Ech.. - kiwnąłem głową - daj spokój, ja już idę spać, dobranoc. Pokłócimy się jutro, mnie ta wojna zmęczyła, wiesz, ja i twoja siostra.. Mogliśmy umrzeć. Słodkich snów młody
- Nie jestem młody [...] - Matt coś tam krzyczał a ja zignorowałem to i poszedłem spać. Say po chwili położyła się obok mnie.
- Nie, potraktuję Cię prądem - uśmiechnąłem się
- Idiota! Jeb*ny dupek!
- Ech.. - kiwnąłem głową - daj spokój, ja już idę spać, dobranoc. Pokłócimy się jutro, mnie ta wojna zmęczyła, wiesz, ja i twoja siostra.. Mogliśmy umrzeć. Słodkich snów młody
- Nie jestem młody [...] - Matt coś tam krzyczał a ja zignorowałem to i poszedłem spać. Say po chwili położyła się obok mnie.
Od Rutiny cd. Capricji
- Hmm - zbadałam Capricję i Sweet... i złapałam się za głowę
- Obydwie jesteście w ciąży. Obydwie urodzicie jednego basiora i jedną waderę. I one mają tego samego ojca! Tylko.. jedno szczenię Blacksweet.. ma jeszcze innego ojca...
Capricja zrobiła wielkie oczy. Blacksweet powiedziała
- K**wa, jeden z Mattem jeden z Shiru... Dostanę załamania psychicznego..
- Już je masz - stwierdziłam - Dobrze, przyjdźcie do mnie obydwie za 5 dni. Wtedy powinny się urodzić szczenięta
- Dobrze! - powiedziały wadery i pomimo wszystko wyszły uśmiechnięte. A ja jestem załamana.. jak one mogły zrobić coś takiego... Shiru będzie sie gęsto tłumaczył Toli
- Obydwie jesteście w ciąży. Obydwie urodzicie jednego basiora i jedną waderę. I one mają tego samego ojca! Tylko.. jedno szczenię Blacksweet.. ma jeszcze innego ojca...
Capricja zrobiła wielkie oczy. Blacksweet powiedziała
- K**wa, jeden z Mattem jeden z Shiru... Dostanę załamania psychicznego..
- Już je masz - stwierdziłam - Dobrze, przyjdźcie do mnie obydwie za 5 dni. Wtedy powinny się urodzić szczenięta
- Dobrze! - powiedziały wadery i pomimo wszystko wyszły uśmiechnięte. A ja jestem załamana.. jak one mogły zrobić coś takiego... Shiru będzie sie gęsto tłumaczył Toli
Od Capi cd. Blackswet
Wieczór spędziłam spokojnie w mojej jaskini z dala od imprezy. Umyłam
się i położyłam do łóżka. Musiałam być jutro trzeźwa żeby zajrzeć do
Rutiny :3
*** Następnego dnia ***
Szukałam Sweet by iść z nią do Rutini.
- Gdzie ona do *holery się szlaja? - mruczałam pod nosem. W końcu znalazłam ją totalnie nawaloną w przypadkowej pustej jaskini z... Mattem?! Nie pytajcie co tam robili. Na szczęście było już po wszystkim...
- Coś Ty zrobiła?
- Wiesz.. on jest słodki - uśmiechnęła się - Capi, dlaczego masz czerwony nos i aureolę na głowie?
Facepalm. Ile ona musiała wypić? Na szczęście Matt był nieprzytomny i nie musiałam z nim gadać. Szybko chwyciłam Sweet i wyprowadziłam ją z jaskini. W końcu udało mi się zaciągnąć ją do Rutiny.
- Dzień dobry! - przywitałam się radośnie.
- Witajcie, co was sprowadza? - odpowiedziała szamanka.
- Moja przyjaciółka jest... lekko... podchmielona - zaczęłam się tłumaczyć - i... chciałyśmy wykonać testy ciążowe. - wypaliłam.
Rutina spojrzała na nas podejrzanie. Wyraźnie chciała zadać jakieś pytania ale szybko jej przerwałam:
- Wczoraj była impreza i wiesz... chcemy tylko się upewnić. Proszę.
- zrobiłam maślane oczka.
<Rutina, zbadasz nas i dasz Sweet coś żeby kontaktowała z otoczeniem?>
*** Następnego dnia ***
Szukałam Sweet by iść z nią do Rutini.
- Gdzie ona do *holery się szlaja? - mruczałam pod nosem. W końcu znalazłam ją totalnie nawaloną w przypadkowej pustej jaskini z... Mattem?! Nie pytajcie co tam robili. Na szczęście było już po wszystkim...
- Coś Ty zrobiła?
- Wiesz.. on jest słodki - uśmiechnęła się - Capi, dlaczego masz czerwony nos i aureolę na głowie?
Facepalm. Ile ona musiała wypić? Na szczęście Matt był nieprzytomny i nie musiałam z nim gadać. Szybko chwyciłam Sweet i wyprowadziłam ją z jaskini. W końcu udało mi się zaciągnąć ją do Rutiny.
- Dzień dobry! - przywitałam się radośnie.
- Witajcie, co was sprowadza? - odpowiedziała szamanka.
- Moja przyjaciółka jest... lekko... podchmielona - zaczęłam się tłumaczyć - i... chciałyśmy wykonać testy ciążowe. - wypaliłam.
Rutina spojrzała na nas podejrzanie. Wyraźnie chciała zadać jakieś pytania ale szybko jej przerwałam:
- Wczoraj była impreza i wiesz... chcemy tylko się upewnić. Proszę.
- zrobiłam maślane oczka.
<Rutina, zbadasz nas i dasz Sweet coś żeby kontaktowała z otoczeniem?>
Od Shiru cd. Sweet
Nie wiem czemu czułem mięte do Sweet. W pewnej chwili przyleciał Szafir.
Zauważył jak patrzę na Sweet. Zrobił coś czego mu zakazałem robić.
- Niech eliksir ustąpi, niech powróci mój przyjaciel ! -krzyknął i wydał
tak wysokie dźwięki, że wszyscy prawie ogłuchnęliśmy. Odzyskałem
przytomność.
- Ty wredna ******. Nie daruje ci tego. - warknąłem i rzuciłem się na Sweet. Zacząłem z nią walczyć. Opierała się, ale nie mogła aż takiej złości. Nic jej za bardzo nie zrobiłem. Odepchnęła mnie. Razem z innymi waderami uciekła. Wsiadłem na Szafira. Poleciałem do takiego miejsca gdzie tylko ja i Szafir znamy drogę. Gdy byliśmy na miejscu zacząłem śpiewać. Wróciłem do domu i opowiedziałem wszystko co się zdarzyło w czasie wpływu eliksiru. Czekałem, aż na mnie nakrzyczy.
<Tola?>
- Ty wredna ******. Nie daruje ci tego. - warknąłem i rzuciłem się na Sweet. Zacząłem z nią walczyć. Opierała się, ale nie mogła aż takiej złości. Nic jej za bardzo nie zrobiłem. Odepchnęła mnie. Razem z innymi waderami uciekła. Wsiadłem na Szafira. Poleciałem do takiego miejsca gdzie tylko ja i Szafir znamy drogę. Gdy byliśmy na miejscu zacząłem śpiewać. Wróciłem do domu i opowiedziałem wszystko co się zdarzyło w czasie wpływu eliksiru. Czekałem, aż na mnie nakrzyczy.
<Tola?>
Od Blue "Impreza"
Dowiedziałem się, że dzisiaj odbywa się
impreza. Postanowiłem na nią pójść. Po kilku minut spędzonych na sali
gdzie odbywała sie impreza podeszła do mnie jakaś wadera.
<Kto dokończy?> |
||
Od Blue "Spotkanie"
Dowiedziałem się od innych wilków, że Jacob i lady są w tej watasze! Pobiegłem do ich nór. Najpierw do Lady...
- Lady? jestes tu? - wołałem wchodząc do nory
- Już idę - zawołała wadera
Kiedy przyszła stanęła jak wryta...
- Blue? To Ty? przeciez Ty nie żyjesz...
- Żyję, Lady. Udało mi się uciec... ale was już nie było...
- Blue! - rzuciła mi się na szyję - jak dobrze, że jesteś! Chodź, chodź teraz do Jacob'a!
*W norze Jacob'a*
- Cześć, Jacob! - krzyknęła Lady - patrz kto ze mna przyszedł!
- Blue...! ale Ty...
- Ja żyje! czy Ty tego nie widzisz? - był troche poirytowany
- Blue! cześc, bracie! - i uściskali sie jak brat z bratem ;)
- wszyscy razem spędziliśmy cały dzień (Lexi i Szanel też :D)
- Lady? jestes tu? - wołałem wchodząc do nory
- Już idę - zawołała wadera
Kiedy przyszła stanęła jak wryta...
- Blue? To Ty? przeciez Ty nie żyjesz...
- Żyję, Lady. Udało mi się uciec... ale was już nie było...
- Blue! - rzuciła mi się na szyję - jak dobrze, że jesteś! Chodź, chodź teraz do Jacob'a!
*W norze Jacob'a*
- Cześć, Jacob! - krzyknęła Lady - patrz kto ze mna przyszedł!
- Blue...! ale Ty...
- Ja żyje! czy Ty tego nie widzisz? - był troche poirytowany
- Blue! cześc, bracie! - i uściskali sie jak brat z bratem ;)
- wszyscy razem spędziliśmy cały dzień (Lexi i Szanel też :D)
Od Blacksweet cd. Capricji
Wypełniając sobie czas pod nieobecność Capi podeszłam do basiora który mnie interesował odkąd tu przybył. Był lekko podpity.
- Siema panienko! Lubisz ostre basiory? - czknął - bo jakby co jestem do wzięcia
- Wiesz.. Może wy.. - miałam powiedzieć coś wrednego, ale pomyślałam że może jednak sobie osłodze sobie ten wieczór. Basior jest przystojny - wiesz że lubię? Kotku - mrugnęłam
Gadaliśmy z godzinę kiedy przyszła Capi.
- I jak? - zachichotałam
- Trzymaj mnie... przez cały czas musiałam sobie powtarzać, że to tylko część zemsty. Dziwnie się czuję.... Może oznaki ciąży? - zapytała z nadzieją.
- Oby, oby, - puściłam do niej oko a ona przejechałam sobie łapką po brzuszku.
- No to żebyśmy jutro mogły pójść do Rutiny razem to teraz twoja kolej - zaśmiała się cicho po czym popchnęła mnie i podchmielonego Shiru do wyjścia. Basior uwiesił się na nmnie i zaczął wygadywać jakieś miłosne bzdety. Po chwili oboje zniknęliśmy w wyjściu.
[Daruję sobie opisanie tego co się tam działo ;)]
- I jak? - zapytała Capi
- Wiesz.. Dziwię się jak tola mogła go.. Fuuj - powiedziałam z obrzydzeniem
- He he.. Idę się umyć.. Bo ciągle śmierdzę Shiru.. Za pół godziny idziemy do Rutiny - mrugnęła okiem
- okej - powiedziałam i poszłam na imprezę
*po trzech drinkach*
Świat mi się rozdwaja!
*po pięciu drinkach*
gadam z Mattem.. Ależ on słodki..
*siedmiu drinkach*
idę z Mattem do jakiejś jaskini i.. urywa mi się film
*pół godziny później*
Capricja weszła do mojej nory i zobaczyła mnie z Mattem w dość.. Dziwnej sytuacji. Najwyraźniej było już po wszystkim.
- Coś Ty zrobiła? - ryknęła Capi
- Wiesz.. on jest słodki - uśmiechnęłam się - Capi, dlaczego masz czerwony nos i aureolę na głowie? - powiedziałam. Chyba jestem nieźle nawalona
<Capi?>
- Siema panienko! Lubisz ostre basiory? - czknął - bo jakby co jestem do wzięcia
- Wiesz.. Może wy.. - miałam powiedzieć coś wrednego, ale pomyślałam że może jednak sobie osłodze sobie ten wieczór. Basior jest przystojny - wiesz że lubię? Kotku - mrugnęłam
Gadaliśmy z godzinę kiedy przyszła Capi.
- I jak? - zachichotałam
- Trzymaj mnie... przez cały czas musiałam sobie powtarzać, że to tylko część zemsty. Dziwnie się czuję.... Może oznaki ciąży? - zapytała z nadzieją.
- Oby, oby, - puściłam do niej oko a ona przejechałam sobie łapką po brzuszku.
- No to żebyśmy jutro mogły pójść do Rutiny razem to teraz twoja kolej - zaśmiała się cicho po czym popchnęła mnie i podchmielonego Shiru do wyjścia. Basior uwiesił się na nmnie i zaczął wygadywać jakieś miłosne bzdety. Po chwili oboje zniknęliśmy w wyjściu.
[Daruję sobie opisanie tego co się tam działo ;)]
- I jak? - zapytała Capi
- Wiesz.. Dziwię się jak tola mogła go.. Fuuj - powiedziałam z obrzydzeniem
- He he.. Idę się umyć.. Bo ciągle śmierdzę Shiru.. Za pół godziny idziemy do Rutiny - mrugnęła okiem
- okej - powiedziałam i poszłam na imprezę
*po trzech drinkach*
Świat mi się rozdwaja!
*po pięciu drinkach*
gadam z Mattem.. Ależ on słodki..
*siedmiu drinkach*
idę z Mattem do jakiejś jaskini i.. urywa mi się film
*pół godziny później*
Capricja weszła do mojej nory i zobaczyła mnie z Mattem w dość.. Dziwnej sytuacji. Najwyraźniej było już po wszystkim.
- Coś Ty zrobiła? - ryknęła Capi
- Wiesz.. on jest słodki - uśmiechnęłam się - Capi, dlaczego masz czerwony nos i aureolę na głowie? - powiedziałam. Chyba jestem nieźle nawalona
<Capi?>
Od Capricji cd. Blacksweet
Kiedy upewniłam się, że stadko
podstawionych przeze mnie wader zagadało Tolę, to szybko wróciłam do
Sweet. Gdy zobaczyłam Shiru od razu wiedziałam że eliksir działa - wzrok
miał lekko nieobecny i delikatnie się ślinił. Uśmiechnęłam się.
- Capi, która pierwsza? - zapytała Sweet. Mrugnęłam do niej i wzięłam Shiru pod ramię. - Poświęcę się - zachichotałam po czym zniknęłam za wyjściem z jaskini. *** Daruję sobie opisy - jakiś czas później *** Wróciłam lekko chwiejnym krokiem. Za mną przyszedł rozmarzony Shiru. - I jak? - zachichotałam Sweet. - Trzymaj mnie... przez cały czas musiałam sobie powtarzać, że to tylko część zemsty. Dziwnie się czuję.... Może oznaki ciąży? - zapytałam z nadzieją. - Oby, oby, - puściła do mnie oko Sweet, a ja przejechałam sobie łapką po brzuszku. - No to żebyśmy jutro mogły pójść do Rutiny razem to teraz twoja kolej - zaśmiała się cicho po czym popchnęłam ją i podchmielonego Shiru do wyjścia. Basior uwiesił się na niej i zaczął wygadywać jakieś miłosne bzdety. Po chwili oboje zniknęli w wyjściu. <Sweet? Jak było XD> |
Od Matta cd Darkness
Gdy Say przedstawiła mnie Darknessowi od razu wiedziałem że jest idiotą.
Chwile udawałem spokojnego no ale nie mogłem wytrzymać przy tym
cieniaku i zaczołem kłutnie. Say wyszła bo nie chciała słuchać kolejnej
kłutni.
- COŚ TY JEJ ZROBIŁ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!-krzyknołem
- JA NIC! CHYBA TY! - krzyknoł - ja! To nie przezemnie jest w ciąży!!!! KUR** - uważaj na słowa smarkaczu! - bo co! Pobijesz mnie! Durniu!! - krzyknołem <Darkness? Stchurzysz?!> |
Od Sayony cd Darkness
Była noc. ciągle tylko śniły mi się koszmary. Wstałam i poszłam nad
wodopuj napić się. Nagle w tafli wody zauważyłam cień wilka. Odwróciłam
się i rzuciłam na wilka. Było ciemno więc rawie nic nie widziałam.
- kto ty! - spytałam
- to ja - odpowiedział - jaki ja! - to ja Matt -Matt? To ty? - spytałam - a kto inny? - spytał Przytuliłam go mocno. Popłyneły mi łzy. Jestem taka szczęśliwa! W końcu znalazłam brata. Cieszyłam sie i powiedziałam. - Musisz poznć kilka wilków - Caspiana i Elein już znam - nie ich Darknessa - powiedziałam - jakiego Darknessa? - choć nie gadaj Zaprowadziłam Matta do domu. Przedstawiłam mu Darka, ale po chwili rozmowy zaczeli się kłócić. To nie do wytrzymania. <Darkness? Matt? O co się kłuciliście?> |
||
Od Lady "Zemsta"
Przechodziłam przez las. Tam spotkałam
Sweet i Capi, które trzymały w łapach 2 butelki i śmiały się. Podeszłam
do nich i powiedziałam
- Hej. Można wiedzieć co robicie? One popatrzyły na siebie równocześnie i po chwili Sweet powiedziała: - Znasz Shiru, prawda? - No tak - No właśnie. Zostawił mnie dla Toli, więc teraz czas na zemstę - i uśmiechnęła się - Potrzebujemy kogoś kto by nam pomógł zagadać Tolę... - powiedziała Capi - Ja chcę! - wykrzyknęłam - yy... a mogę poznać wasz plan? - spytałam - Okej. Więc najpierw... - Sweet nie zdążyła dokończyć - Chodźcie do mojej nory. Tam wszystko dokładnie zaplanujemy - przerwałam Sweet - Okej - powiedziały równocześnie W norze opowiedziały i wytłumaczyły mi cały plan... - Dobra. Tola nie zorientuje się, że to podstęp, bo ja narazie nieuczestniczyłam w zemście - a potem zaczęłam sie śmiać jak jakaś wariatka. Po chwili wszystkie zaczęłyśmy się śmiać i wygłupiać się. |
Od Blacksweet "Impreza"
Wystroiłyśmy się z Capri. Powiedziałam do niej
- Capi, wyglądasz fantastycznie..
- Ty też - powiedziała - Idziemy na pole bitwy - puściła oczko
- Tylko w tej wojnie to my wygramy - mrugnęłam
- A jak!
*na imprezie*
- Lorelei, mogłabyś iść do Szafira i ten.. ten teges? - powiedziałam do smoczycy. W odpowiedzi mrugnęła okiem i poleciała podbijać serce smoka
- He he, gdyby nie Lori to mogłoby nam się nie udać - powiedziała Capi
- Wiesz.. Ciągle jest 5% szans że się nie uda
- Nie pieprz głupot - powiedziała wilczyca i poszłyśmy do jednej wilczycy
- Lady, już czas. Gotowa? - zapytałam
- Noo..
- To zagadaj Shiru a my.. Coś zorbimy - powiedziałam tajemniczo-Wiem co ;) Idę
Wadera rozmawiała z Shiru a ja i Capi wlałyśmy do jego szklanki eliksir miłości i nasz specjalny składnik. Shiru przyszedł i powiedział
- Co tu robicie?
- Nic, nic.. - powiedziała niewinnie Capi
- Może wypijemy toast na zgodę? - zapytałam
- Nareszcie się opamiętałaś - powiedział Shiru i wypił. Po chwili jego oczy zrobiły się lekko nieprzytomne a on sam zapytał
- Moje panie.. Jak ja was kocham - i objął nas łapą
- My Ciebie też - powiedziałam i dałam mu buziaka. Capi wg. instrukcji poprosiła kilka znajomych wilczyc o zagadanie Toli a Capi wróciła. Zobaczyła mnie i Shiru i się uśmiechnęła
- Capi, która pierwsza? - zapytałam
<Capi?>
- Capi, wyglądasz fantastycznie..
- Ty też - powiedziała - Idziemy na pole bitwy - puściła oczko
- Tylko w tej wojnie to my wygramy - mrugnęłam
- A jak!
*na imprezie*
- Lorelei, mogłabyś iść do Szafira i ten.. ten teges? - powiedziałam do smoczycy. W odpowiedzi mrugnęła okiem i poleciała podbijać serce smoka
- He he, gdyby nie Lori to mogłoby nam się nie udać - powiedziała Capi
- Wiesz.. Ciągle jest 5% szans że się nie uda
- Nie pieprz głupot - powiedziała wilczyca i poszłyśmy do jednej wilczycy
- Lady, już czas. Gotowa? - zapytałam
- Noo..
- To zagadaj Shiru a my.. Coś zorbimy - powiedziałam tajemniczo-Wiem co ;) Idę
Wadera rozmawiała z Shiru a ja i Capi wlałyśmy do jego szklanki eliksir miłości i nasz specjalny składnik. Shiru przyszedł i powiedział
- Co tu robicie?
- Nic, nic.. - powiedziała niewinnie Capi
- Może wypijemy toast na zgodę? - zapytałam
- Nareszcie się opamiętałaś - powiedział Shiru i wypił. Po chwili jego oczy zrobiły się lekko nieprzytomne a on sam zapytał
- Moje panie.. Jak ja was kocham - i objął nas łapą
- My Ciebie też - powiedziałam i dałam mu buziaka. Capi wg. instrukcji poprosiła kilka znajomych wilczyc o zagadanie Toli a Capi wróciła. Zobaczyła mnie i Shiru i się uśmiechnęła
- Capi, która pierwsza? - zapytałam
<Capi?>
Od Matta cd. Thera
- no jasne Thera - powiedziałem
- to chodzmy - powiedziała śliczna
Po paru minutach spaceru przyszedł do nas jakiś basior. - cześć Sou - powiedziała niechętnie Thera <Sou?Thera?> |
Od Ishtar "Koniec"
Walka się skończyła. Wygraliśmy. Wiele wilków ucierpiało. Cudem jest to, że w naszej watasze nikt nie został poważnie ranny lub zabity. Żeby być szybciej w domu Eon i reszta smoków nieźle się napracowała, bo nas zabierali po kolei. Byliśmy tak zmęczeni.. Jednak w watasze radośnie przywitała nas Thera i głośna muzyka. I małe co nieco. Wszyscy się cieszyli i takie tam. Po prostu było okej. Ja z Rayanem napracowałam się więcej niż pozostali, dlatego zaledwie po godzinie zabawy wróciliśmy do nory i zasnęliśmy.
<Impreza ;)>
<Impreza ;)>
Od Darknessa cd. Sayony
- Jej to moja pierwsza wojna. Ale nie chce wierzyć że jeestem w ciąży.
- Ja też nie.. Będę ojcem.. Znowu.. Chodźmy spać. Do Rutiny pójdziemy jutro. Teraz jestem zmęczony.
- Dobrze
*w norze*
- Dobranoc Say
- Dobranoc Dark
- Ja też nie.. Będę ojcem.. Znowu.. Chodźmy spać. Do Rutiny pójdziemy jutro. Teraz jestem zmęczony.
- Dobrze
*w norze*
- Dobranoc Say
- Dobranoc Dark
Od Sayony cd Ishtar
Ruszyliśmy do walki. Biegłam z całych sił. Nagle niewiadomo z kąd rzucił
się na mnie jakiś wilk. To był wróg. chciał zatopić we mnie kły, ale
niespodziewanie uderzyłam go piorunem. W okół mnie zebrała się cała
chmara wampirów więc ciach i nie rzyją. Jak ja kocham te pioruny. Jutro
moje urodziny. Pomyśleć tylko że przyszły tak szybko. Nim się obejżałam
zostałam ugryźona osiem razy ale wojna się skończyła. Wszystkie wilki
były wyczerpane. Podeszłam do Darka i powiedziałam.
-jej to moja pierwsza wojna. Ale nie chce wierzyć że jeestem w ciąży.
<Darkness?>
-jej to moja pierwsza wojna. Ale nie chce wierzyć że jeestem w ciąży.
<Darkness?>
Od Rutiny CD. Jacob i Lexi
- Lexi, złapałaś grypę.
- Ale groźną? - zmartwiła się lekko
- Nie, nie. Tylko musisz dużo leżeć i odpoczywać.
- Dobrze.
- Przygotuje zioła na to żeby grypa szybciej minęła i zmniejszyła ból.
Po przygotowaniu ziółek Lexi i Jacob poszli do domu
- Ale groźną? - zmartwiła się lekko
- Nie, nie. Tylko musisz dużo leżeć i odpoczywać.
- Dobrze.
- Przygotuje zioła na to żeby grypa szybciej minęła i zmniejszyła ból.
Po przygotowaniu ziółek Lexi i Jacob poszli do domu
Od Toli CD. Shiru
- Shiru? - podeszłam do niego
- Słucham Cię.
- Lubisz dzieci?
- No lubię, a czemu się kochanie pytasz?
- A tylko tak.
<Shiru?>
- Słucham Cię.
- Lubisz dzieci?
- No lubię, a czemu się kochanie pytasz?
- A tylko tak.
<Shiru?>
Od Kastiel'a CD. Roselle
- yyy...nie mam. - spojrzałem na nią z uśmiechem ale zastanawiałem się czemu zapytała się właśnie o to - A dlaczego pytasz?
<sorki że tak krótko ale nie mam pomysłów>
<sorki że tak krótko ale nie mam pomysłów>
+6 miesięcy, dorośli
Co miesiąc wilki się starzeją. To pewnie wiecie ;) Dlatego wszystkie wilki w watasze będą o 6 miesięcy starsze. Jutro 1 maja ^^ A szczeniaki dorosną:
Caspian
Elien
Shadow
Pejcz
Ino
./.
Ramzes
Caspian
Elien
Shadow
Pejcz
Ino
./.
Ramzes
Od Thery CD. Matt
- Nie musisz iść do Sou? - zapytał nagle. Z kąd o nim wiedział!?! A tak wgl. on to przeszłość .
- Nie - powiedziałam poważna i lekko poirytowana. - Może sie gdzieś przejdziemy?
<Matt?>
- Nie - powiedziałam poważna i lekko poirytowana. - Może sie gdzieś przejdziemy?
<Matt?>
Od Blacksweet cd. Capricia
- No jak je nazwiesz? Jeśli będę miała waderkę i basiora, to chyba będą
Fox i James. - uśmiechnęła się - Tola na zawsze zapamięta te imiona.
- Wiesz.. Jeśli ja będę miała parkę to nazwę je Tabita i Killer.
- Killer? - Capi uniosła brwi - To tak specjalnie dla naszego ukochanego, prawda? - zapytała
- No a dla kogo? Czy znasz kogoś innego kogo bym chciała zabić?
- Tolę
- Faktycznie. He he. Wiesz, nasze szczenięta będą fantastyczne. Jak dorosną inni będą się bić tylko o to żeby ustać w blasku ich zajebistości. - uśmiechnęłam się
- Odziedziczą zajebistość po rodzicach - powiedziała Capricja. Obie zaczęłyśmy się śmiać
- Wiesz... Foxy i Tabita... Tabcia i Foxia... Ładnie. Już to sobie wyobrażam, najlepsze przyjaciółki, najbardziej... - zabrakło mi słów
- Zajebiste? - podsunęła Capi
- Właśnie, ha ha ha.
- Wiesz, James i Killer, Killer i James.. Też ładnie. Już sobie wyobrażam jak robią casting na partnerkę a tu miliony fanek - zażartowała
- No wiesz... Odsuń marzenia na bok i przygotuj się do imprezy - powiedziałam - musimy się odstawić. I załatwić sobie eliksir..
- Jaki? Eliksir miłości?
- Ehe. I mocną, rosyjską wódkę - znowu się śmiałyśmy
- Szkoda mi Lo. na ten eliksir... Bo po co wydawać oszczędzoną ciężko kasę na eliksir dla wyrośniętego dzieciaka
- Znam kogoś kto go ma... - powiedziałam - chodź
*pół godziny później*
- Cześć Ellie. Wiesz, mam sprawę.. Twoja mama ma eliksir miłości. I mi jest potrzebny.
- Do czego? Przecież ja nie mogę tak... - przerwała - a, chcesz się mścić na Shiru? - mówiła z błyskiem w oczach - Wiesz, coś się wymyśli. Dlaczego ten eliksir tak nagle zniknął... - wadera poszła i szperała długo w rzeczach matki - Trzymaj. Znalazłam jeszcze to - podała mi buteleczkę z jakimś napisem - To działa na podobnej zasadzie co eliksir miłości. Tylko to dawka dla kilku osób, wiesz... Nie na jeden raz. Wzmocni eliksir, da mu kopa - powiedziała wadera - to ja zmykam, masz to i cześć
- Cześć Ellie. Widzisz jak fajnie się z nią robi interesy - powiedziałam do Capricji.
- No nie ma co, niby taka odpowiedzialna a czasami szaleje - powiedziała Capi - to teraz chodź się stroić. To będzie dłuuugi wieczór.
- Na pewno - powiedziałam i puściłam oczko
- Wiesz.. Jeśli ja będę miała parkę to nazwę je Tabita i Killer.
- Killer? - Capi uniosła brwi - To tak specjalnie dla naszego ukochanego, prawda? - zapytała
- No a dla kogo? Czy znasz kogoś innego kogo bym chciała zabić?
- Tolę
- Faktycznie. He he. Wiesz, nasze szczenięta będą fantastyczne. Jak dorosną inni będą się bić tylko o to żeby ustać w blasku ich zajebistości. - uśmiechnęłam się
- Odziedziczą zajebistość po rodzicach - powiedziała Capricja. Obie zaczęłyśmy się śmiać
- Wiesz... Foxy i Tabita... Tabcia i Foxia... Ładnie. Już to sobie wyobrażam, najlepsze przyjaciółki, najbardziej... - zabrakło mi słów
- Zajebiste? - podsunęła Capi
- Właśnie, ha ha ha.
- Wiesz, James i Killer, Killer i James.. Też ładnie. Już sobie wyobrażam jak robią casting na partnerkę a tu miliony fanek - zażartowała
- No wiesz... Odsuń marzenia na bok i przygotuj się do imprezy - powiedziałam - musimy się odstawić. I załatwić sobie eliksir..
- Jaki? Eliksir miłości?
- Ehe. I mocną, rosyjską wódkę - znowu się śmiałyśmy
- Szkoda mi Lo. na ten eliksir... Bo po co wydawać oszczędzoną ciężko kasę na eliksir dla wyrośniętego dzieciaka
- Znam kogoś kto go ma... - powiedziałam - chodź
*pół godziny później*
- Cześć Ellie. Wiesz, mam sprawę.. Twoja mama ma eliksir miłości. I mi jest potrzebny.
- Do czego? Przecież ja nie mogę tak... - przerwała - a, chcesz się mścić na Shiru? - mówiła z błyskiem w oczach - Wiesz, coś się wymyśli. Dlaczego ten eliksir tak nagle zniknął... - wadera poszła i szperała długo w rzeczach matki - Trzymaj. Znalazłam jeszcze to - podała mi buteleczkę z jakimś napisem - To działa na podobnej zasadzie co eliksir miłości. Tylko to dawka dla kilku osób, wiesz... Nie na jeden raz. Wzmocni eliksir, da mu kopa - powiedziała wadera - to ja zmykam, masz to i cześć
- Cześć Ellie. Widzisz jak fajnie się z nią robi interesy - powiedziałam do Capricji.
- No nie ma co, niby taka odpowiedzialna a czasami szaleje - powiedziała Capi - to teraz chodź się stroić. To będzie dłuuugi wieczór.
- Na pewno - powiedziałam i puściłam oczko
Od Lady "Sen"
Obudziłam się w środku nocy. Poszłam nad
wodospad, niebo było takie czyste, a na nim tyle migoczących gwiadz....
Była bardzo ciepła noc. Nagle obok mnie usiadł jakiś wilk...
- Cześć siostrzyczko, co Ty tutaj robisz? - spytał wilk siedzący obok
- O, Jackob! Widzisz... śniło mi się, że spotakałam naszego brata...
- Jak to? Śnił Ci się... brat? - zachichotał
- Tak. Ale on przecieeż zginął! Czy Ty w ogóle nie masz uczuć?! Dlaczego śmiejesz się ze mnie? - zrobiło mi się przykro i nie wiem z jakiego powodu troche głupio
- Ej! Spokojnie. - powiedział poważnie
- Przepraszam, ale ja... czułam, że on jest blisko... - zamyśliłam się
- Ty chyba oszalałaś!
- W takim razie co Ty tutaj robisz? - powiedziałam do niego chamsko
- No dobra. Mi też śnił się brat... Nawet nie pamiętam jak on się nazywał... - powiedział trochę zawstydzony
- Blue. On się nazywał Blue. Ale chciałabym go zobaczyć jako dorosłego wilka. My go widzieliśmy jak był szczeniakiem... Brakuje mi go - poleciały mi łzy
- Mi też. Nawet nie wiesz jak bardzo...Ale muszę przyznać, że ja też jakby czułem, że jest gdzieś blisko...
I tak przesiedziałam z bratem całą noc patrząć na wodospad...
- Cześć siostrzyczko, co Ty tutaj robisz? - spytał wilk siedzący obok
- O, Jackob! Widzisz... śniło mi się, że spotakałam naszego brata...
- Jak to? Śnił Ci się... brat? - zachichotał
- Tak. Ale on przecieeż zginął! Czy Ty w ogóle nie masz uczuć?! Dlaczego śmiejesz się ze mnie? - zrobiło mi się przykro i nie wiem z jakiego powodu troche głupio
- Ej! Spokojnie. - powiedział poważnie
- Przepraszam, ale ja... czułam, że on jest blisko... - zamyśliłam się
- Ty chyba oszalałaś!
- W takim razie co Ty tutaj robisz? - powiedziałam do niego chamsko
- No dobra. Mi też śnił się brat... Nawet nie pamiętam jak on się nazywał... - powiedział trochę zawstydzony
- Blue. On się nazywał Blue. Ale chciałabym go zobaczyć jako dorosłego wilka. My go widzieliśmy jak był szczeniakiem... Brakuje mi go - poleciały mi łzy
- Mi też. Nawet nie wiesz jak bardzo...Ale muszę przyznać, że ja też jakby czułem, że jest gdzieś blisko...
I tak przesiedziałam z bratem całą noc patrząć na wodospad...
Nowy wilk: Blue
Imię: Blue
Wiek: 2 lata i 8 miesięcy
Rasa: Wilk Wody
Stanowisko: Wojownik
Płeć: Basior
Moce: Potrafi chodzić po owdzie, włada żywiołem - wodą, reszta nie odkryta
Cechy charakteru: Blue jest miły, tolerancyjny i uprzejmy. Ale potrafi być też chamski i złośliwy. Jeśli pokocha jakąś waderę zrobi dla niej wszystko... Jest romantykiem, dlatego wadera u jego boku nigdy nie poczuje się zaniedbana. Lubi pomagać i jest uparty jeśli chodzi o dążenie do celu.
Rodzina: Brat Jacob i siostra Lady
Partnerka: Jest zainteresowany Therą, ale nie wie czy ona odwajemni jego uczucia... Ale jeśli pozna jakąś waderę, która mu się spodoba to może jednak coś zaiskrzy...
Od Jacoba
Pewnego ranka obudziłem się wcześniej niż
Lexi. Poszedłem do kuchni i zrobiłem śniadanie. Zaniosłem je Lexi,
która akurat się obudziła.
- Cześć, kochanie. Wszystko w porządku? - powiedizałem przytulając ją
- Wiesz.... źle się czuję...
- A co, dokładnie?
- Głowa mnie boli, jest mi słabo... - powiedziała
- Zaniosę Cię do Rutiny, dobrze?
- Okejjj
*U Rutiny*
- Cześć, Rutino. - powiedziałem wchodząc do jaskini trzymając Lexi na rękach
- Witaj. Co Cię do mnie sprowadza?
- Lexi jest chyba chora... Mogłabyś ją zbadać?
- Oczywiście, połóż ją tutaj - i wskazała miejsce gdzie ją położyłem
<Lexi? Rutina?>
- Cześć, kochanie. Wszystko w porządku? - powiedizałem przytulając ją
- Wiesz.... źle się czuję...
- A co, dokładnie?
- Głowa mnie boli, jest mi słabo... - powiedziała
- Zaniosę Cię do Rutiny, dobrze?
- Okejjj
*U Rutiny*
- Cześć, Rutino. - powiedziałem wchodząc do jaskini trzymając Lexi na rękach
- Witaj. Co Cię do mnie sprowadza?
- Lexi jest chyba chora... Mogłabyś ją zbadać?
- Oczywiście, połóż ją tutaj - i wskazała miejsce gdzie ją położyłem
<Lexi? Rutina?>
Od Capricji cd. Blacksweet
Po chwili jaskinię Sweet wypełnił nasz
wariacki i opętany śmiech. To dopiero byłą zemsta! Jednak po chwili
zamarłam i spoważniałam. Szturchnęłam Sweet żeby się opanowała i
powiedziałam:
- A co z tym jego smokiem? Przecież wiesz, że jak to dziecko sobie nie radzi to zawsze woła Szafira a on jest silniejszy do nas dwóch.
- Spokojnie... Lorelei, przedstaw się. - uśmiechnęła się Sweet a do jaskini włożyła głowę potężna smoczyca.
- Szafir będzie miał zajęcie. - powiedziała uśmiechając się jeszcze szerzej, a ja do niej dołączyłam.
-To najpierw trzeba trochę upić Shiru... mam nadzieję że na tej imprezie będzie coś mocnego - zachichotałam.
- Wtedy jedna zajmie na chwilę Tolę, a druga weźmie sprawy w swoje ręce, a potem się zamienimy. - dodała Sweet.
- Myślałaś już nad imionami dla szczeniąt? - puściłam oczko do Sweet. - Chciałabym urodzić waderę i basiora. Biedne dzieci... będą musiały dorastać ze świadomością, że taki niedołęga jest ich ojcem.
Obie wybuchłyśmy śmiechem. Zaczęłyśmy tarzać się po ziemi. Po chwili powiedziałam:
- No jak je nazwiesz? Jeśli będę miała waderkę i basiora, to chyba będą Fox i James. - uśmiechnęłam się - Tola na zawsze zapamięta te imiona.
<Sweet? Jak nazwiesz swoje "pociechy" :3>
- A co z tym jego smokiem? Przecież wiesz, że jak to dziecko sobie nie radzi to zawsze woła Szafira a on jest silniejszy do nas dwóch.
- Spokojnie... Lorelei, przedstaw się. - uśmiechnęła się Sweet a do jaskini włożyła głowę potężna smoczyca.
- Szafir będzie miał zajęcie. - powiedziała uśmiechając się jeszcze szerzej, a ja do niej dołączyłam.
-To najpierw trzeba trochę upić Shiru... mam nadzieję że na tej imprezie będzie coś mocnego - zachichotałam.
- Wtedy jedna zajmie na chwilę Tolę, a druga weźmie sprawy w swoje ręce, a potem się zamienimy. - dodała Sweet.
- Myślałaś już nad imionami dla szczeniąt? - puściłam oczko do Sweet. - Chciałabym urodzić waderę i basiora. Biedne dzieci... będą musiały dorastać ze świadomością, że taki niedołęga jest ich ojcem.
Obie wybuchłyśmy śmiechem. Zaczęłyśmy tarzać się po ziemi. Po chwili powiedziałam:
- No jak je nazwiesz? Jeśli będę miała waderkę i basiora, to chyba będą Fox i James. - uśmiechnęłam się - Tola na zawsze zapamięta te imiona.
<Sweet? Jak nazwiesz swoje "pociechy" :3>
Od Blacksweet cd. Capricji
-
Wiesz chyba mam pomysł... - powiedziała - Kiedy wrócą z wojny na pewno
będzie impreza... jak myślisz, jak zareaguje Tola, kiedy jej partner
zostanie ojcem? Ale ojcem nie jej dzieci - uśmiechnęła się tajemniczo.
- Wiesz co? Już Cię lubię - powiedziałam a w kącikach moich ust czaił się uśmiech - Bo widzisz, Tola nie byłaby zadowolona jakby Shiru zdradzał ją na dwa fronty..
- Jak to na dwa fronty?
- Będziemy mamusiami!
Zaczęłyśmy się śmiać
- Wiesz że pobicie ciężarnej nie pozostałoby bez kary? - powiedziałam
- Masz na myśli że impreza, my, nachlany Shiru i.. Nas... No wiesz?
- Niekoniecznie.. Tola sama to zrobi jak się dowie że ma szczeniaki z dwoma waderami.
-Ależ to by jej całkowicie zniszczyło reputację! - mówiła Capi udając że się tym martwi
- I o to chodzi. Żebyśmy to my były te biedne a Tola była dziwką.
Zaczęłyśmy się rechotać jak opętane. Po chwili Capi powiedziała
<Capi? ;)>
- Wiesz co? Już Cię lubię - powiedziałam a w kącikach moich ust czaił się uśmiech - Bo widzisz, Tola nie byłaby zadowolona jakby Shiru zdradzał ją na dwa fronty..
- Jak to na dwa fronty?
- Będziemy mamusiami!
Zaczęłyśmy się śmiać
- Wiesz że pobicie ciężarnej nie pozostałoby bez kary? - powiedziałam
- Masz na myśli że impreza, my, nachlany Shiru i.. Nas... No wiesz?
- Niekoniecznie.. Tola sama to zrobi jak się dowie że ma szczeniaki z dwoma waderami.
-Ależ to by jej całkowicie zniszczyło reputację! - mówiła Capi udając że się tym martwi
- I o to chodzi. Żebyśmy to my były te biedne a Tola była dziwką.
Zaczęłyśmy się rechotać jak opętane. Po chwili Capi powiedziała
<Capi? ;)>
Od Capricji
O nie... zostałam pogryziona i zabrana z pola bitwy. A przecież tak
chciała walczyć! Wyrywałam się i protestowałam kiedy Eon złapał mnie w
szpony i wzbił się w powietrze. Po chwili spokojnego lotu dotarliśmy na
tereny WBW i Eon mnie puścił. Otoczył mnie tłum wilków który czekał a
informacje. Po chwili nie mogłam się odgonić od pytań.
- Co się stało?
- Czy Ishtar i Rayan dają radę?
- Jak idzie wojna?
Cho*era, niech mnie zostawią. Trzymają się za pogryzioną łapę próbowałam rozgonić tłum ciekawskich wilków. W całym zamieszaniu dostrzegłam kątek oka tego Shiru. Przebiłam się przez tłum i podniosłam oskarżycielsko zdrową łapę.
- Ty, ty ,ty... po prostu brak słów! Jak mogłaś po prostu ich zostawić.
- Coś mu się stało w łapę! Jak miał walczyć ranny?! - odpowiedziała Tola, jego partnerka. Klnąc pod nosem wrzeszczałam dalej.
- Zasrane książątko! Drzazga ci weszła w łapę? Pożal się babuni! Mogłeś chociaż towarzysza im zostawić do pomocy, a nie! Co jemu też drzazga w łapkę weszła? - szydziłam po czym po prostu przebiłam się przez tłum i odeszłam. Nie chciałam słuchać odpowiedzi tego wieprza. Poszłam do jaskini Sweet gdzie zastałam ją markotną i cichą.
- Jesteś smutna. - zauważyłam.
- A ty wkur**ona.
- Bo ten dupek Shiru zwiał z wojny - splunęłam w kąt. Zauważyłam że gdy powiedziałam jego imię w oczach Sweet pojawił się groźny błysk. - A tobie co się stało? - dodałam.
- Ten sam dupek. Zostawił mnie dla Toli i całował się z nią gdy jeszcze byliśmy parą.
- No to się zemść.
- Próbowałam... demolowałam mu jaskinię i dupa...
- Wiesz chyba mam pomysł... - powiedziałam a Sweet spojrzała mi w oczy, a w kąciakach jej ust czaił się uśmiech. - Kiedy wrócą z wojny na pewno będzie impreza... jak myślisz, jak zareaguje Tola, kiedy jej partner zostanie ojcem? Ale ojcem nie jej dzieci - uśmiechnęłam się tajemniczo.
<Sweet? XD Knujemy!>
- Co się stało?
- Czy Ishtar i Rayan dają radę?
- Jak idzie wojna?
Cho*era, niech mnie zostawią. Trzymają się za pogryzioną łapę próbowałam rozgonić tłum ciekawskich wilków. W całym zamieszaniu dostrzegłam kątek oka tego Shiru. Przebiłam się przez tłum i podniosłam oskarżycielsko zdrową łapę.
- Ty, ty ,ty... po prostu brak słów! Jak mogłaś po prostu ich zostawić.
- Coś mu się stało w łapę! Jak miał walczyć ranny?! - odpowiedziała Tola, jego partnerka. Klnąc pod nosem wrzeszczałam dalej.
- Zasrane książątko! Drzazga ci weszła w łapę? Pożal się babuni! Mogłeś chociaż towarzysza im zostawić do pomocy, a nie! Co jemu też drzazga w łapkę weszła? - szydziłam po czym po prostu przebiłam się przez tłum i odeszłam. Nie chciałam słuchać odpowiedzi tego wieprza. Poszłam do jaskini Sweet gdzie zastałam ją markotną i cichą.
- Jesteś smutna. - zauważyłam.
- A ty wkur**ona.
- Bo ten dupek Shiru zwiał z wojny - splunęłam w kąt. Zauważyłam że gdy powiedziałam jego imię w oczach Sweet pojawił się groźny błysk. - A tobie co się stało? - dodałam.
- Ten sam dupek. Zostawił mnie dla Toli i całował się z nią gdy jeszcze byliśmy parą.
- No to się zemść.
- Próbowałam... demolowałam mu jaskinię i dupa...
- Wiesz chyba mam pomysł... - powiedziałam a Sweet spojrzała mi w oczy, a w kąciakach jej ust czaił się uśmiech. - Kiedy wrócą z wojny na pewno będzie impreza... jak myślisz, jak zareaguje Tola, kiedy jej partner zostanie ojcem? Ale ojcem nie jej dzieci - uśmiechnęłam się tajemniczo.
<Sweet? XD Knujemy!>
Od Roselle cd. Kastiela
- No tak możesz... Abo nie...sam nie wiem. Jacyś młodzi sie przydadzą i utalentowani. - zaśmiał się
- A już szczególnie tacy jak Ty - puściłam oczko
- No pewnie
- A wiesz... Masz już dziewczynę? - zapytałam z błyskiem w oku
<Kasiel? Sorka że znowu późno odpisuję, mam dużo na głowie >
- A już szczególnie tacy jak Ty - puściłam oczko
- No pewnie
- A wiesz... Masz już dziewczynę? - zapytałam z błyskiem w oku
<Kasiel? Sorka że znowu późno odpisuję, mam dużo na głowie >
Od Ishtar cd. Katriny (WCW)
Wojna miała się rozpocząć. Rayan podszedł do Katriny i omawiał z nią coś. W sumie nie obchodziło mnie to o czym gadali. Omawiali jakąś durną strategię czy coś w tym stylu. Ja postanowiłam (jak zawsze) pójść na żywioł.
- Kto jest silniejszy? - zapytałam
- My! - odkrzyknęły wilki
- Kto mądrzejszy?
- My!
- A kto zwycięży?
- My!!! - ryknęly wszystkie wilki
- Do boju! - krzyknęłam irzuciłam się w wir walki
Słyszałam tylko warczenie wilków i odgłosy łamanych kości. Wszystko było kłębowiskiem nóg, rąk, łap i futra. Gryzłam wszystkie wampiry które były przede mną. Widziałam jak jeden stoi nad Capricją. Skoczyłam mu na plecy i złamałam kark.
- Dzięki - powiedziała wilczyca. Spojrzałam na jej łapy
- Ile razy Cię ugryzły? - mówiłam odpychając jakiegoś wampira
- Dziewięć - mówiła zadyszana
- Eon! - zawołałam smoka Rayana
- Tak? - powiedział
- Zabierz Capi do domu. A potem wróć nam pomagać
- Ale ja nigdzie nie idę! - protestowała wadera
- Idziesz, moja chrześniaczka Blacksweet na pewno się Tobą zaopiekuje - powiedziałam patrząc na poharataną , posiniaczoną i osłabioną waderę.
- Eon, gdzie jest Rayan? - zapytałam
- Rozmawia z Katriną o strategii - złapałam się za głowę
- Powiedz mu żeby pieprzył strategię i przyszedł tu walczyć! Ale najpierw zabierz Capi do domu. "I kto w tym związku jest babą" - pomyślałam
- Tak jest! - powiedział i odleciał. Ja razem z innymi wilkami dalej walczyliśmy.
<Kto chce dokończyć? Rayan? Katrina? Po prostu jakiś wilk który napisze o walce ;)>
- Kto jest silniejszy? - zapytałam
- My! - odkrzyknęły wilki
- Kto mądrzejszy?
- My!
- A kto zwycięży?
- My!!! - ryknęly wszystkie wilki
- Do boju! - krzyknęłam irzuciłam się w wir walki
Słyszałam tylko warczenie wilków i odgłosy łamanych kości. Wszystko było kłębowiskiem nóg, rąk, łap i futra. Gryzłam wszystkie wampiry które były przede mną. Widziałam jak jeden stoi nad Capricją. Skoczyłam mu na plecy i złamałam kark.
- Dzięki - powiedziała wilczyca. Spojrzałam na jej łapy
- Ile razy Cię ugryzły? - mówiłam odpychając jakiegoś wampira
- Dziewięć - mówiła zadyszana
- Eon! - zawołałam smoka Rayana
- Tak? - powiedział
- Zabierz Capi do domu. A potem wróć nam pomagać
- Ale ja nigdzie nie idę! - protestowała wadera
- Idziesz, moja chrześniaczka Blacksweet na pewno się Tobą zaopiekuje - powiedziałam patrząc na poharataną , posiniaczoną i osłabioną waderę.
- Eon, gdzie jest Rayan? - zapytałam
- Rozmawia z Katriną o strategii - złapałam się za głowę
- Powiedz mu żeby pieprzył strategię i przyszedł tu walczyć! Ale najpierw zabierz Capi do domu. "I kto w tym związku jest babą" - pomyślałam
- Tak jest! - powiedział i odleciał. Ja razem z innymi wilkami dalej walczyliśmy.
<Kto chce dokończyć? Rayan? Katrina? Po prostu jakiś wilk który napisze o walce ;)>
WCW Od Katriny cd. Rayana
Odpowiedź alphy z Watahy Czarnego Wilka
Nagle przybiegł Alduin.
- Wampiry są blisko. O wiele za blisko. Wilki tak samo.
- Szybko zbierz naszych. Towarzysz też.
- Już biegnę.
Po chwili byli już wszyscy.
- Walka zaraz się zacznie. Wampiry są już blisko. Damy z siebie wszystko !
- Damy ! - odkrzyknęły wilk. Nawet mała Capricja.
Rayan powiedział do swoich wilków. Podszedł do mnie i powiedział:
<Rayan?>
Nagle przybiegł Alduin.
- Wampiry są blisko. O wiele za blisko. Wilki tak samo.
- Szybko zbierz naszych. Towarzysz też.
- Już biegnę.
Po chwili byli już wszyscy.
- Walka zaraz się zacznie. Wampiry są już blisko. Damy z siebie wszystko !
- Damy ! - odkrzyknęły wilk. Nawet mała Capricja.
Rayan powiedział do swoich wilków. Podszedł do mnie i powiedział:
<Rayan?>
Nowy towarzysz: Lorelei
Imię: Lorelei
Płeć: Samica
Wiek: 3 lata
Rodzaj: Specjalny
Rasa: Smok
Moce:
Właściciel:Blacksweet
poniedziałek, kwietnia 29, 2013
Od Blacksweet cd. Shiru
Ten głupi smok wszystko zepsuł. Na odchodnym krzyknęłam
- Jeszcze tego pożałujesz!
Biegałam po całym lesie. Nie kończyły mi się siły, bo.. no cóż, napędzała mnie głównie złość. Myślałam tylko o tym żeby iść się upić i zapomnieć o rzeczywistości. Ale w międzyczasie wpadłam na jakieś stworzenie..
- Co Ty tu robisz? - zapytałam wkurzającym tonem
- To co tu robiłam wczoraj - odpowiedziała. Niesamowite, jakbym słyszała siebie!
- Achaa... A co tu k**wa wczoraj robiłaś? - zapytałam chamsko (mam zły nastrój przez Shiru)
- To co ty byś ku**a chciała robić - odpowiedziała smoczyca
- Jesteś do mnie podobna - powiedziałam do smoczycy - masz już może właściciela
- Nie.. ale szukam. Mas zmoże towarzysza?
- Teraz już tak - puściłam oczko do smoczycy która wzięła mnie na grzbiet i pofrunęła ze mną do nory.
Byłam bardzo śpiąca więc powiedziałam do smoczycy
- Dobranoc - powiedziałam
- Dobranoc - odpowiedziała
- Chwila, a jak masz na imię? - zapytałam
- Lorelei
- Ładnie - powiedziałam i zasnęłam. Chodź to imię ciągle mi się obijało po głowie...
[Blacksweet ma towarzysza!]
- Jeszcze tego pożałujesz!
Biegałam po całym lesie. Nie kończyły mi się siły, bo.. no cóż, napędzała mnie głównie złość. Myślałam tylko o tym żeby iść się upić i zapomnieć o rzeczywistości. Ale w międzyczasie wpadłam na jakieś stworzenie..
- Co Ty tu robisz? - zapytałam wkurzającym tonem
- To co tu robiłam wczoraj - odpowiedziała. Niesamowite, jakbym słyszała siebie!
- Achaa... A co tu k**wa wczoraj robiłaś? - zapytałam chamsko (mam zły nastrój przez Shiru)
- To co ty byś ku**a chciała robić - odpowiedziała smoczyca
- Jesteś do mnie podobna - powiedziałam do smoczycy - masz już może właściciela
- Nie.. ale szukam. Mas zmoże towarzysza?
- Teraz już tak - puściłam oczko do smoczycy która wzięła mnie na grzbiet i pofrunęła ze mną do nory.
Byłam bardzo śpiąca więc powiedziałam do smoczycy
- Dobranoc - powiedziałam
- Dobranoc - odpowiedziała
- Chwila, a jak masz na imię? - zapytałam
- Lorelei
- Ładnie - powiedziałam i zasnęłam. Chodź to imię ciągle mi się obijało po głowie...
[Blacksweet ma towarzysza!]
Od Shiru cd. Sweet
- Oszalałaś - powiedziałem - Szafir pozbądź się jej
- Tak panie
Szafir chwycił Sweet. Ona się wyrwała. Ja wskoczyłem na szafkę. Sweet coś mówiła. Nie wiem za bardzo co. <Sweet co mówiłaś?> |
Od Blacksweet cd. Shiru
Po incydencie ze zmianą wyglądu wróciłam do domu i zasnęłam. Rano wstałam z łóżka i poszłam do nory Toli i Shiru. Było czysto. Za czysto. Shiru się obudził i warknął na mnie. Ja powiedziałam
- Już wstałeś kotku? Wiesz... ja tak bardzo Cię kocham.. - mówiąc to podchodziłam coraz bliżej do Shiru i usiłowałam go pocałować, ale mnie odpychał od siebie
- Uspokój się, Sweet!
- Shiru, mój Ty tygrysie - podchodziłam coraz bliżej aż w końcu pocałowąłam go. Natychmiast się ode mnie oderwał i powiedział
- A jakby Tola nas zobaczyła?
- Ale nie zobaczy, jesteśmy sami... możemy robić co chcemy... Weź mnie - rzuciłam się na łóżko. Shiru patrzył na mnie zdziwiony
<Shiru? Tylko nie pisz że przyszła Tola bo ona raczej teraz nie odpisze a ja mam ochotę sobie jeszcze popisać :D>
- Już wstałeś kotku? Wiesz... ja tak bardzo Cię kocham.. - mówiąc to podchodziłam coraz bliżej do Shiru i usiłowałam go pocałować, ale mnie odpychał od siebie
- Uspokój się, Sweet!
- Shiru, mój Ty tygrysie - podchodziłam coraz bliżej aż w końcu pocałowąłam go. Natychmiast się ode mnie oderwał i powiedział
- A jakby Tola nas zobaczyła?
- Ale nie zobaczy, jesteśmy sami... możemy robić co chcemy... Weź mnie - rzuciłam się na łóżko. Shiru patrzył na mnie zdziwiony
<Shiru? Tylko nie pisz że przyszła Tola bo ona raczej teraz nie odpisze a ja mam ochotę sobie jeszcze popisać :D>
Od Shiru cd. Ishtar
- I co wampiry nie przyjdą co ? A to co jest ? - powiedziałem pokazując wampira
- Miałeś rację. Szafir zawieź go do domu
- Nie ma mowy będę walczyć ! - Musisz ! - Szafir zawieź mnie do domu - powiedziałem. Siedziałem sobie ma smoku. Wreszcie zasnąłem. Śniło mi się że mam skrzydła. W głowie grała mi piosenka. Ona:
Wreszcie się obudziłem w domu. Wszedłem do domu. Pobojowisko. Ach tak mnie łapa bolała. Powiedziałem do Szafira:
- Posprzątaj to, oki ? - Już się robi Po chwili nie było śladu. Nawet zapach znikł. Poszedłem spać. *Rano* Obudziłem się. W moim domu siedziała Sweet. Warknąłem, a ona powiedziała: <Sweet?> |
Od Ishtar
Siedzieliśmy z Rayanem przy ognisku. W Watasze Czarnego Wilka. W pewnym momencie powiedziałam
- Wiesz co Ray? Te całe "wampiry" wcale nie przyjdą (Właśnie ciołku, nie Ryan tylko Ray. To jest zdrobnienie.)
- Ech, zobaczymy... - Rayanowi przerwał skowyt jednego z wilków. Kiedy on ciągle był w szoku ja podbiegłam do wilka. To był Shiru.
- Shiru? Nic Ci nie jest?? - spojrzałam na łapę wilka. Nie wyglądało to najlepiej...
<Shiru?>
- Wiesz co Ray? Te całe "wampiry" wcale nie przyjdą (Właśnie ciołku, nie Ryan tylko Ray. To jest zdrobnienie.)
- Ech, zobaczymy... - Rayanowi przerwał skowyt jednego z wilków. Kiedy on ciągle był w szoku ja podbiegłam do wilka. To był Shiru.
- Shiru? Nic Ci nie jest?? - spojrzałam na łapę wilka. Nie wyglądało to najlepiej...
<Shiru?>
Od Blacksweet "Zaczynam od nowa..."
Na ten dzień czekałam tak długo. Idealnie. Z samego rana wzięłam się do pracy. Toli i Shiru nie było. Na początek ostrzeżenie.... To będzie horror. Scena. Wpadłam do pustej nory. Na ścianach namalowałam czerwone napisy (domyślacie się czym?) "Jeszcze tu wrócę", "Nie odpuszczę tak łatwo", "Ja albo nikt". Nad stołem zawiesiłam linę na której wisiał dzik. Kopytami do góry. Spojrzałam na swoje "arcydzieło". W sumie z posprzątaniem nie będzie tak trudno... Bałaganu nie narobiłam. Gorzej z pozbyciem się tego... zapachu. Zaśmiałam się pod nosem i wyszłam z nory znienawidzonych wilków i ruszyłam na plażę. Zawsze tam przesiadywałam kiedy było mi smutno. Położyłam się na piasku. Wzięłam do jakąś muszlę. W kształcie serca. Wrzuciłam ją do morza. Poczułam mrowienie w całym ciele... I zaczęłam śpiewać
Ta piosenka dała mi dużo do myślenia. Ja już nie chciałam go. Bo on nie był dla mnie. Kocham go, ale go nie chcę. Nie dałabym mu drugiej szansy nawet jakby poprosił mnie o nią na kolana. Zakończyłam to, otwieram nowy rozdział! Nagle podszedł jakiś wilk przerywając moje rozmyślania i użalanie się nad samą sobą.
- Kim jesteś? - zapytał
- No... Blacksweet... Przecież nie jestem nowa, prawie wszystkie wilki mnie znają. "I nienawidzą" - pomyślałam
- Nie wyglądasz jak ona....
Podeszłam do wody. Była na tyle spokojna że mogłam zobaczyć swoje odbicie.
- Dziwne... - powiedziałam sama do siebie - najwidoczniej to ta muszla... Zresztą nieważne. A Ty powinieneś już sobie iść... Cześć
[Blacksweet zmienia wygląd]
- Kim jesteś? - zapytał
- No... Blacksweet... Przecież nie jestem nowa, prawie wszystkie wilki mnie znają. "I nienawidzą" - pomyślałam
- Nie wyglądasz jak ona....
Podeszłam do wody. Była na tyle spokojna że mogłam zobaczyć swoje odbicie.
- Dziwne... - powiedziałam sama do siebie - najwidoczniej to ta muszla... Zresztą nieważne. A Ty powinieneś już sobie iść... Cześć
[Blacksweet zmienia wygląd]
Od Caspiana cd. Ramzesa i Matta
- Też cię to nudzi co ?
- Ta
- A w ogóle zaśpiewaj coś, ja swoje zaśpiewałem - powiedział Ramzes
- No dobra
Miałem zaśpiewać jedną z moich ulubionych piosenek kiedy do jaskini wpadł jakiś wilk
- Czy tu mieszka Sayona? - zapytał - Ta bo co? - To moja siostra gdzie jest? - Jestem Caspian to Ramzes, a to latająca czarownica Elein - powiedziałem ignorując pytanie wilka - Super jestem Matt brat Say gdzie ona jest? - zapytał
- Emm.... no nie wiem. Zapewne leży w grobie pod palmą - zacząłem się śmiać z Ramzesem
- Gdzie ona jest?! - zapytał wściekły już basior
- Na wojnie. - powiedziała uczynnie Elien
Spojrzałem na siostrę krzywo. Po chwili Matt zaczął wariować...
<Matt?>
- Ta
- A w ogóle zaśpiewaj coś, ja swoje zaśpiewałem - powiedział Ramzes
- No dobra
Miałem zaśpiewać jedną z moich ulubionych piosenek kiedy do jaskini wpadł jakiś wilk
- Czy tu mieszka Sayona? - zapytał - Ta bo co? - To moja siostra gdzie jest? - Jestem Caspian to Ramzes, a to latająca czarownica Elein - powiedziałem ignorując pytanie wilka - Super jestem Matt brat Say gdzie ona jest? - zapytał
- Emm.... no nie wiem. Zapewne leży w grobie pod palmą - zacząłem się śmiać z Ramzesem
- Gdzie ona jest?! - zapytał wściekły już basior
- Na wojnie. - powiedziała uczynnie Elien
Spojrzałem na siostrę krzywo. Po chwili Matt zaczął wariować...
<Matt?>
Od Matta cd Thera
- serio jestem uroczy? - spytałem
- he he tak - powiedziała zawstydzony
- he he - telepatia? - taaa - nie musisz iść do Sou? <Thera?> |
niedziela, kwietnia 28, 2013
Od Ellie cd. Picalla
- On?! haha - zaśmiał się - przecież on
ledwo poradzi sobie z zadaniem szczenięcia alphy a co dopiero alphy! Nie
rozśmieszaj mnie. Tylko nie mów że mu dobrze idzie bo na pewno nie.
- No wiesz... Spirits wcale nie jest taki zły... To w sumie mój brat. Zresztą nie zawsze to co mówią inni to prawda. Jeśli uwierzyłabym w to co o tobie mówią to nie rozmawialibyśmy teraz - zaczęłam się śmiać. Picallo też.
- Tylko że miałem tą nieprzyjemność go poznać
Przypomniałam sobie nasze ostatnie spotkanie we trójkę
- Weź mi nie przypominaj... Mało się nie pozabijaliście. Jak wracaliśmy do domu przez połowę drogi narzekał mi że coś go boli. A w domu przy rodzicach siedział cicho udając twardziela
Roześmialiśmy się z Picallem
- Mówiłem Ci że to mięczak
- Nie tyle mięczak co... - nie dokończyłam
- No? Dokończ. - powiedział zaciekawiony Picallo
- Popatrz tam... Widzisz to samo co ja?
<Picallo? Co my tam zobaczyliśmy?>
- No wiesz... Spirits wcale nie jest taki zły... To w sumie mój brat. Zresztą nie zawsze to co mówią inni to prawda. Jeśli uwierzyłabym w to co o tobie mówią to nie rozmawialibyśmy teraz - zaczęłam się śmiać. Picallo też.
- Tylko że miałem tą nieprzyjemność go poznać
Przypomniałam sobie nasze ostatnie spotkanie we trójkę
- Weź mi nie przypominaj... Mało się nie pozabijaliście. Jak wracaliśmy do domu przez połowę drogi narzekał mi że coś go boli. A w domu przy rodzicach siedział cicho udając twardziela
Roześmialiśmy się z Picallem
- Mówiłem Ci że to mięczak
- Nie tyle mięczak co... - nie dokończyłam
- No? Dokończ. - powiedział zaciekawiony Picallo
- Popatrz tam... Widzisz to samo co ja?
<Picallo? Co my tam zobaczyliśmy?>
Od Picall'a CD. Ellie
- A o co?
- O przekonanie. - zaśmiała się
- Łeee...tylko? No dobra - odwzajemniłem jej śmiech. - chodźmy
* na plaży *
- i jak radzisz sobie z tym wszystkim?
- z czym wszystkim?
- z obowiązkami alphy
- Mój brat się tym zajmuje. ja mu tylko pomagam.
- On?! haha - zaśmiałem się - przecież on ledwo poradzi sobie z zadaniem szczenięcia alphy a co dopiero alphy! Nie rozśmieszaj mnie. Tylko nie mów że mu dobrze idzie bo na pewno nie. - zaśmiałem się
<Elizabeth?>
- O przekonanie. - zaśmiała się
- Łeee...tylko? No dobra - odwzajemniłem jej śmiech. - chodźmy
* na plaży *
- i jak radzisz sobie z tym wszystkim?
- z czym wszystkim?
- z obowiązkami alphy
- Mój brat się tym zajmuje. ja mu tylko pomagam.
- On?! haha - zaśmiałem się - przecież on ledwo poradzi sobie z zadaniem szczenięcia alphy a co dopiero alphy! Nie rozśmieszaj mnie. Tylko nie mów że mu dobrze idzie bo na pewno nie. - zaśmiałem się
<Elizabeth?>
Od Spiritis'a CD. Rainbow
- Nie, dziękuje. Nie potrzebuje pomocy. Siostra mi pomaga
- A ...jak chcesz. no to do jutra
- jak się wyrwę to do jutra- uśmiechnąłem sie i odeszłem
- A ...jak chcesz. no to do jutra
- jak się wyrwę to do jutra- uśmiechnąłem sie i odeszłem
Od Thery Cd. Matt
Wracałam z polowania gdy wpadłam na jakiegoś wilka.
- Ałć - powiedziałam bardzo cicho, upadając - mógłbyś trochę uwarzaaa.aa..a...ć - ujrzałam cudnego basiora - Hej. Jestem Thera. - otrzepywałam się z kurzu mówiąc to.
- Witaj. Ja jestem Matt - uśmiechnął się uroczo
- Nie widziałam cię w tej watasze. - przeleciałam go wzrokiem ^^ - Jesteś nowy?
- tak.
- Może cię oprowadzić Matt? Wydajesz mi się bardzo fajnym kolegą - uśmiechnęłam sie "i wydajesz mi sie uroczy"~ pomyślałam
<Matt?>
- Ałć - powiedziałam bardzo cicho, upadając - mógłbyś trochę uwarzaaa.aa..a...ć - ujrzałam cudnego basiora - Hej. Jestem Thera. - otrzepywałam się z kurzu mówiąc to.
- Witaj. Ja jestem Matt - uśmiechnął się uroczo
- Nie widziałam cię w tej watasze. - przeleciałam go wzrokiem ^^ - Jesteś nowy?
- tak.
- Może cię oprowadzić Matt? Wydajesz mi się bardzo fajnym kolegą - uśmiechnęłam sie "i wydajesz mi sie uroczy"~ pomyślałam
<Matt?>
Od Rainbow cd Spir
Kiedy rozmawialiśmy Spir w pewnej chwili zapytała o Amber.
- Słyszałem, że podkochuje się w Sou - zaśmiał się - To prawda?
- Taak... To jest... nie mam na to słowa...
- Mówi prosto z mostu
- Dokładnie. wiesz, tutaj jest na prawdę fajnie a zwłaszcza jak jest się z fajną osobą - uśmiechnęłam się
Spir nic nie odpowiedział. Tylko się lekko uśmiechnął. Był trochę zamyślony...
- Wiesz, muszę już iść. Mam jeszcze kilka obowiązków...
- alphy, prawda?
- Tak... widzisz to nie jest łatwe zadanie...
- Tak, wiem. Szkoda, ale jutro się zobaczymy?
- Jak znajdę chwilę
- A może w czymś Ci pomogę? Oczywiście jeśli chcesz...
<Spir???>
Od Rayan'a CD. Sayony i Darkness'a
- Ale co? - zapytał Drakness, Say
- Ale ja nie jestem w ciąży! - zaprotestowała
- Zaraz zobaczymy - Wtrąciłem się, zanim Draknees coś powiedział
- Orion! - zatrzymałem się nagle.
- Coś się stało? - zapytał Black który szedł niedaleko mnie
- Poleć do Ishtar i przekaż jej że ja,Drakness,Say i Orion musimy się zatrzymać. Orion musi zbadać Say - wilk kiwnął głową i poleciał
- Orion. Zbadaj Say. Znowu. - westchnąłem - Ale teraz sprawdź czy nie jest w ciąży. - szaman trochę się zdziwił ale zbadał i powiedział.
- Chyba tak...
- C?! - krzyknęła aż parę wilków się odwróciło.
- Spokojnie Say. - uspokajał ją Orion - Do końca nie jestem pewny ale musisz na siebie uwarzać w walce. Okej?
- Okej - powiedziała,wstała i dobiegła do grupy.
- Jak myślisz? Czy ona będzie na siebie uwarzać? - zapytał Drakness patrząc za nią
- Wątpie. - Ruszyłem żeby dogonić stado. - Ona jest uparta i waleczna. Nie zrezygnuje nawet jak ją byśmy zmusili żeby schowała się z szczeniętami w Watasze Czarnego Wilka lub zawróciła. To niemożliwe - uśmiechnąłem się. - Dobra ja biegnę do Ishtar. Z tęskniłem się za nią tą chwilkę - zaśmiałem się, a Drakness się uśmiechnął.
* Po godzinie*
- Dotarliśmy! - Krzyknąłem. Wszyscy odetchnęli z ulgą.
- Katrin! - zawołałem Alphę WCW
- Rayan! Witaj! - podeszła do mnie. - A to? - spojrzała na waderę stojącą koło mnie
- Ja jestem Ishtar. Partnerka Rayan'a - uśmiechnęła się
- Miło mi. Katrin - odwzajemniła uśmiech.
- To kiedy oni przybędą?
- yyy...
- No te wilki i wampiry itp.
- aaa.
- No to kiedy przybędą?
<Końcówka tego opowiadania dokończy na prawdę apha WCW, Katrin. Dodam je tutaj jak ona odpisze>
- Ale ja nie jestem w ciąży! - zaprotestowała
- Zaraz zobaczymy - Wtrąciłem się, zanim Draknees coś powiedział
- Orion! - zatrzymałem się nagle.
- Coś się stało? - zapytał Black który szedł niedaleko mnie
- Poleć do Ishtar i przekaż jej że ja,Drakness,Say i Orion musimy się zatrzymać. Orion musi zbadać Say - wilk kiwnął głową i poleciał
- Orion. Zbadaj Say. Znowu. - westchnąłem - Ale teraz sprawdź czy nie jest w ciąży. - szaman trochę się zdziwił ale zbadał i powiedział.
- Chyba tak...
- C?! - krzyknęła aż parę wilków się odwróciło.
- Spokojnie Say. - uspokajał ją Orion - Do końca nie jestem pewny ale musisz na siebie uwarzać w walce. Okej?
- Okej - powiedziała,wstała i dobiegła do grupy.
- Jak myślisz? Czy ona będzie na siebie uwarzać? - zapytał Drakness patrząc za nią
- Wątpie. - Ruszyłem żeby dogonić stado. - Ona jest uparta i waleczna. Nie zrezygnuje nawet jak ją byśmy zmusili żeby schowała się z szczeniętami w Watasze Czarnego Wilka lub zawróciła. To niemożliwe - uśmiechnąłem się. - Dobra ja biegnę do Ishtar. Z tęskniłem się za nią tą chwilkę - zaśmiałem się, a Drakness się uśmiechnął.
* Po godzinie*
- Dotarliśmy! - Krzyknąłem. Wszyscy odetchnęli z ulgą.
- Katrin! - zawołałem Alphę WCW
- Rayan! Witaj! - podeszła do mnie. - A to? - spojrzała na waderę stojącą koło mnie
- Ja jestem Ishtar. Partnerka Rayan'a - uśmiechnęła się
- Miło mi. Katrin - odwzajemniła uśmiech.
- To kiedy oni przybędą?
- yyy...
- No te wilki i wampiry itp.
- aaa.
- No to kiedy przybędą?
<Końcówka tego opowiadania dokończy na prawdę apha WCW, Katrin. Dodam je tutaj jak ona odpisze>
sobota, kwietnia 27, 2013
Od Darknessa cd. Sayony, Rayana
- A czy ona nie jest przypadkiem w ciąży? - walnąłem prosto z mostu
- Dlaczego tak myślisz? - zapytał Rayan
- Boli ją brzuch, jest osłabiona, mam wyliczać dalej?
- Jeśli chcesz - powiedział
- Najlepiej by było jeśli zrobilibyśmy postój teraz. I Orion zbadałby Sayonę.
- Ale.. - wtrąciła Sayona
- Ale co? - zapytałem
<Sayona? Rayan?>
- Dlaczego tak myślisz? - zapytał Rayan
- Boli ją brzuch, jest osłabiona, mam wyliczać dalej?
- Jeśli chcesz - powiedział
- Najlepiej by było jeśli zrobilibyśmy postój teraz. I Orion zbadałby Sayonę.
- Ale.. - wtrąciła Sayona
- Ale co? - zapytałem
<Sayona? Rayan?>
Od Sayony cd. Rayan i Darknessa
Rayan niósł nie na grzbiecie i po jakimś czasie zasnęłam. Śniło mi się
wszystko od dnia narodzin. Przypomniał mi się mój brat Matt i zauważyła
że jest w watasze była taka szczęśliwa ale potem przypomniał mi się ten
wilk który torturował mnie przez całe życie. Ten który zabił tatę. Ten
który znęcał się nade mną przez cały czas puki nie dotarłam do tej
watahy. W końcu ukazała i się ta twarz
Obudziłam się i spadłam z grzbietu Rayana.
- Nic ci nie jest?-spytali równo - Nie tylko...... - Tylko co? - spytał Darkness - Nie nic wszystko w porządku - uśmiechnęłam się niepewnie <Darkness, Rayan który dokończy?> |
|
Od Ellie cd. Picalla
- Może gdzieś wypadniemy? Jeśli masz ty czas?
- Pewnie że mam - uśmiechnęłam się ciepło - to może na plażę?
- Jak chcesz - powiedział obojętnie
- Nie ma nic lepszego niż księżyc i morze w świetle gwiazd
- Heh, założymy się? - powiedział
- Zależy o co - wyszczerzyłam zęby w uśmiechu
<Picallo?>
- Pewnie że mam - uśmiechnęłam się ciepło - to może na plażę?
- Jak chcesz - powiedział obojętnie
- Nie ma nic lepszego niż księżyc i morze w świetle gwiazd
- Heh, założymy się? - powiedział
- Zależy o co - wyszczerzyłam zęby w uśmiechu
<Picallo?>
Od Spiritis'a CD. Rainbowra
- Prawda? cudowne miejsce. W sam raz na spędzenie nudnego popołudnia - uznała
- Spędzasz tu dużo czasu? - zapytałem
- Tak. Od kąd rodzice odeszli, najczęściej tu siedzę. - uznała
- A twoja siostra?
- co moja siostra?
- Słyszałem że podkochuje się w Sou. - zachichotałem - To prawda?
<Rainbow?>
- Spędzasz tu dużo czasu? - zapytałem
- Tak. Od kąd rodzice odeszli, najczęściej tu siedzę. - uznała
- A twoja siostra?
- co moja siostra?
- Słyszałem że podkochuje się w Sou. - zachichotałem - To prawda?
<Rainbow?>
Od Picalla CD. Ellie
- Cześć Picallo... Dawno się nie widzieliśmy - powiedziała cichutko - Ty... unikasz mnie czy tak jakoś.. Wypadło...
- Nie,nie unikam cię - uśmiechnąłem się szczerze - Po prostu mam mało czasu.
- aha.
- Może gdzieś wypadniemy? Jeśli masz ty czas?
<Ellie?>
- Nie,nie unikam cię - uśmiechnąłem się szczerze - Po prostu mam mało czasu.
- aha.
- Może gdzieś wypadniemy? Jeśli masz ty czas?
<Ellie?>
Od Rayan'a CD. Darknees
- Wiesz... Jakoś dziwnie wygląda... Niedługo będzie północ... Gdzie będziemy nocować? Może tam? - wskazał łąkę pokrytą trawą i.... mchem? - Wtedy Orion zbada Say...
- Masz rację. - spojrzałem na inne wilki dyszające z wycieńczenia.
Gdy doszliśmy na łąkę, Orion zbadał Say.
- I jak jest? - zapytałem basiora
- Jest wykończona. Nie powinna z nami iść. - spojrzałem na Drakness'a i Sayone siedzących obok siebie. Say miała głowę na jego ramieniu, a on coś do niej mówił. Chyba coś pocieszającego bo była uśmiechnięta. Gdy tak wpatrywałem się w nich usłyszałem burczenie w moim i Oriona żałądku. - Głodny? - spojrzał na mnie
- No tak jak ty. Trzeba zapolować. Idę po Ishtar i Likę. Za parę minut będziemy. Proszę Cię żebyś ich przypilnował. Ufam Ci tak samo jak Rutinie. - uśmiechnąłem się do niego
- Okej.
* Po polowaniu *
Każdy z nas coś upolował. Zjedliśmy swoją porcję i zanieśliśmy zwierzyny do reszty wilków.
Po jedzeniu mieliśmy odpocząć parę minut i iść dalej. Byliśmy tylko trzy-cztery godziny od celu.
Gdy wyruszaliśmy uważnie obserwowałem Sayone. Na pierwszy rzut oka nie było po niej nic widać, ale na serio cierpiała jak tak szła. Drakness nie mógł jej wziąść bo niósł zapasy wody. Podszedłem do nich i wziąłem Say na plecy.
- Co ty robisz? Ja sobie poradzę Rayan. - powiedziała zadziwiona Sayon'a
- Właśnie widzę. - nie słuchałem wadery i wrzuciłem ją na plecy. Drakness spojrzał się na mnie pytająco.
- Ale ja mogłem ją wziąść. - zaprotestował
- Weźmiesz ją za godzinę, a ja wezmę od ciebie wodę wtedy. - uśmiechnąłem się do niego.
Ishtar szła z przodu. Wiedziała gdzie iść więc sie nie martwiłem o przewodnika. Szedłem obok Drakness'a. Rozmawialiśmy o paru sprawach. Say zasnęła. Przynajmniej się mniej kręciła :)
<Drakness?Ishtar?Say? Może ktoś inny dokończy?>
- Masz rację. - spojrzałem na inne wilki dyszające z wycieńczenia.
Gdy doszliśmy na łąkę, Orion zbadał Say.
- I jak jest? - zapytałem basiora
- Jest wykończona. Nie powinna z nami iść. - spojrzałem na Drakness'a i Sayone siedzących obok siebie. Say miała głowę na jego ramieniu, a on coś do niej mówił. Chyba coś pocieszającego bo była uśmiechnięta. Gdy tak wpatrywałem się w nich usłyszałem burczenie w moim i Oriona żałądku. - Głodny? - spojrzał na mnie
- No tak jak ty. Trzeba zapolować. Idę po Ishtar i Likę. Za parę minut będziemy. Proszę Cię żebyś ich przypilnował. Ufam Ci tak samo jak Rutinie. - uśmiechnąłem się do niego
- Okej.
* Po polowaniu *
Każdy z nas coś upolował. Zjedliśmy swoją porcję i zanieśliśmy zwierzyny do reszty wilków.
Po jedzeniu mieliśmy odpocząć parę minut i iść dalej. Byliśmy tylko trzy-cztery godziny od celu.
Gdy wyruszaliśmy uważnie obserwowałem Sayone. Na pierwszy rzut oka nie było po niej nic widać, ale na serio cierpiała jak tak szła. Drakness nie mógł jej wziąść bo niósł zapasy wody. Podszedłem do nich i wziąłem Say na plecy.
- Co ty robisz? Ja sobie poradzę Rayan. - powiedziała zadziwiona Sayon'a
- Właśnie widzę. - nie słuchałem wadery i wrzuciłem ją na plecy. Drakness spojrzał się na mnie pytająco.
- Ale ja mogłem ją wziąść. - zaprotestował
- Weźmiesz ją za godzinę, a ja wezmę od ciebie wodę wtedy. - uśmiechnąłem się do niego.
Ishtar szła z przodu. Wiedziała gdzie iść więc sie nie martwiłem o przewodnika. Szedłem obok Drakness'a. Rozmawialiśmy o paru sprawach. Say zasnęła. Przynajmniej się mniej kręciła :)
<Drakness?Ishtar?Say? Może ktoś inny dokończy?>
Informacja
Hmm... Zapowiada się na to że na razie adminowi nie chce się tutaj wejść -___-
Założę się że wy odpisujecie, tylko on nie wstawia waszych opowiadań...
Ja nie gryzę, możecie śmiało wysyłać do mnie opowiadania.
W sumie mam szlaban, ale rodzice chyba zapomnieli ;)
Jeśli chcesz gg to napisz. Zresztą kiedyś podawałam, ale to już.. nieaktualne.
Ze skypem też nie ma problemu.
Mój login na howrse znacie ;) kasia526
Pozdrawiam tych, którzy to przeczytali :P
Ishtar
<godzinę później>
Ha! Wszedł! Cud się stał! Bóg istnieje xD
Założę się że wy odpisujecie, tylko on nie wstawia waszych opowiadań...
Ja nie gryzę, możecie śmiało wysyłać do mnie opowiadania.
W sumie mam szlaban, ale rodzice chyba zapomnieli ;)
Jeśli chcesz gg to napisz. Zresztą kiedyś podawałam, ale to już.. nieaktualne.
Ze skypem też nie ma problemu.
Mój login na howrse znacie ;) kasia526
Pozdrawiam tych, którzy to przeczytali :P
Ishtar
<godzinę później>
Ha! Wszedł! Cud się stał! Bóg istnieje xD
piątek, kwietnia 26, 2013
Jutro... :D
Jutro dodam kolory opowiadań i etykiety. I powstawiam resztę :D Dzisiaj już padam... Za 18.... Północ. Mam prawo zasypiać na siedząco ;)
Ishtar
Ishtar
Od Matta "O mnie"
Jak się nazywam? Przecierz wiecie. Opowiem wam wszystko od momentu
urodzenia. No więc tak ja i Say jesteśmy bliźniakami. Urodziliśmy się w
watasze gdzie nasi rodzice były Alphami. Nasza mama zmarła przy
porodzie, opiekował się nami tata dla mnie spoko ale Say to wadera i
stała się taka jak basior. Tata nauczył nas wszystkiego polowania,
pływania, walki itp. Sayona zawsze wygrywała gdy walczyliśmy. To jedyna
wadera która mnie obaliła. He he ma siłe. No dobra zaczołem mówić o Say,
a miałem powiedzieć o sobie. Mieliśmy dwa miesiące gdy tata zmarł. Nie
mieliśmy już nikogo i właśnie dzień po śmierci taty na watahe napadli
ludzie. Ja i Say walczyliśmy do utraty tchu. Mieliśmy tylko siebie. W
końcu mnie wrzucili do jakiejś metalowej klatki i Say też. Ona pojechała
w inną strone ja też w inną. Nie wiedziałem co dzieje się z Say. Bałem
się pierwszy raz w życiu. To było straszne. Mnie wywieźli do ogromnego
miasta i tam miałem być sprzedany ale gdy otworzyli klatke uciekłem im
aż dobiegłem do jakiejś watahy. Zostałem tam aż skończyłem rok i znowu
wyruszyłem w poszukiwaniach Say i w końcu dotarłem tu. Najpierw poszłem
do Alph i spytałem czy należy tu Say, a oni odparli że tak i wskazali mi
jej nore. Biegłem jak szalony do nory Say szybciej i szybciej aż nie
wychamowałem i wleciałem z chukiem uderzając o ściane. A co najgorsze
okazało się że pomyliłem nory! Szybko do pokoju wbiegła jakaś wadera i
powiedziała.
- co się stało?!
- nic tylko się połamałem-powiedziałem wstając z bólem
- ha ha ha ha jestem Roselle-powiedziała
- a ja Matt ał sorry pomyliłem się już ide pa
- pa obyś trafił-śmiała się ślicznotka
- trafie-powiedziałem wychodząc.
Rozejrzałem się i zauważyłem nore Say. Pobiegłem tam znowu zbyt się rozpędziłem i wpadłem do salonu, a potem do jakiegoś pokoju dziecięcego nizcząc drzwi. Zauważyłem dwuch basiorów jak obiadali się tortem i po chwili wbiegła mała wadera i spojżała się na mnie dziwnie. Znowu myślałem że się pomyliłem i powiedziałem.
- Czy tu mieszka Sayona?
- ta bo co?-spytał niebieski basior
- to moja siostra gdzie jest?
- jestem Caspian to Ramzes, a to latająca czarownica Elein-powiedział niebieski basiorek
- super jestem Matt brat Say gdzie ona jest?-spytałem
<Caspian?>
- co się stało?!
- nic tylko się połamałem-powiedziałem wstając z bólem
- ha ha ha ha jestem Roselle-powiedziała
- a ja Matt ał sorry pomyliłem się już ide pa
- pa obyś trafił-śmiała się ślicznotka
- trafie-powiedziałem wychodząc.
Rozejrzałem się i zauważyłem nore Say. Pobiegłem tam znowu zbyt się rozpędziłem i wpadłem do salonu, a potem do jakiegoś pokoju dziecięcego nizcząc drzwi. Zauważyłem dwuch basiorów jak obiadali się tortem i po chwili wbiegła mała wadera i spojżała się na mnie dziwnie. Znowu myślałem że się pomyliłem i powiedziałem.
- Czy tu mieszka Sayona?
- ta bo co?-spytał niebieski basior
- to moja siostra gdzie jest?
- jestem Caspian to Ramzes, a to latająca czarownica Elein-powiedział niebieski basiorek
- super jestem Matt brat Say gdzie ona jest?-spytałem
<Caspian?>
Od Szanel do Jokera
Byłam przy wodopoju. Przywitałam sie z jakimś wilkiem.
- Cześć jestem Szanel, a Ty? - Jestem Joker - Przejdziesz sie? <Dokończsz?> |
Od Rainbow do Spira
Pewnego dnia wybrałam się na spacer. Nad wodopojem zobaczyłam pijącego Spir'a. POdeszłam do niego.
- Cześć, jestem Rainbow, a Ty pewnie jesteś... - Spirits, ale wolę Spir - przerwał mi - może się przejdziesz? - Właśnie szłam na spacer Byliśmy w kilku miejscach, ale po krótkim spacerze powiedziałam: - Chodź ze mną, pokażę Ci takie moje tajne miejsce - a po chwili dodałam - oczywiście jeśli chcesz... - Pewnie, że chcę! - powiedział z uśmiechem - No to w drogę Nie poszliśmy daleko. Zaprowadziłam go do jaskini... http://2krota2.ru/uploads/posts/2010-03/thumbs/1268141119_aqww23w2ewzz_013.jpg - Łał, tu jest niesamowicie... - Prawda? cudowne miejsce. W sam raz na spędzenie nudnego popołudnia <Dokończysz?> |
Od Lady Shine
Przechodziłam niedaleko wodopoju. Zauważyłam wilka idącego w moją stronę. Nagle podszedł do mnie i powiedział:
<Dokończy ktoś?>
<Dokończy ktoś?>
Od Amber
Siedziałam przy wodospadzie. Patrzyłam na
mieniące się na niebie gwiazdy... Miałam czas, żeby przemyśleć kilka
spraw... Przypomniałam sobie ostatnią rozmowę z Sou i zaczęłam płakać...
Nagle obok mnie usiadł jakiś wilk... Przez łzy nie widziałam czy to
basior, czy może wadera. Płakałam dalej. Po krótkim czasie wilk siedzący
obok powiedział:
<Kto dokończy?> |
Koniec Questu 7 - nagrody
Kto chce nagrody? Ktoś je musi w końcu przyznać, za długo czekacie :D Nie zrobiłam tego do tej pory bo to nie ja robiłem tego questa, ale... No w końcu ktoś musi się tym zająć :D
miejsca wilk nagroda
I Tola dowiesz się później :P
II Shiru dowiesz się później :P
III Orion dowiesz się później :P
Heh, nad nagrodami pomyślę ;) Ale już chociaż wiecie kto jakie zajął miejsce.
Miłego dnia
Ishtar
miejsca wilk nagroda
I Tola dowiesz się później :P
II Shiru dowiesz się później :P
III Orion dowiesz się później :P
Heh, nad nagrodami pomyślę ;) Ale już chociaż wiecie kto jakie zajął miejsce.
Miłego dnia
Ishtar
czwartek, kwietnia 25, 2013
Od Ellie
Rodzice poszli na wojnę a ja zostałam tutaj... sama ze Spiritsem. I kilkoma wilkami. Spirits załatwiał jakieś sprawy. Mi nic nie pozwala robić. Gra rolę dobrego braciszka. A ja co? Mam siedzieć w norze i się przyglądać? Nie ma mowy. Podbiegłam do brata trzymającego jakąś listę
- Ja się tym zajmę, nie mogę tylko bezczynnie siedzieć! - warknęłam. Spirits chyba zamierzał się ze mną kłócić ale skapitulował i powiedział
- Okej, jeśli chcesz...
*Po wykonaniu obowiązków alph*
Jestem wykończona. Jak mama i tata dają sobie z tym radę? Patrzę na zegarek... Dziesiąta. Niedługo powinnam iść spać. Wracając do nory zobaczyłam Picalla. Zapadła taka niezręczna... Cisza
- Cześć Picallo... Dawno się nie widzieliśmy - powiedziałam cichutko - Ty... unikasz mnie czy tak jakoś.. Wypadło...
<Picallo?>
- Ja się tym zajmę, nie mogę tylko bezczynnie siedzieć! - warknęłam. Spirits chyba zamierzał się ze mną kłócić ale skapitulował i powiedział
- Okej, jeśli chcesz...
*Po wykonaniu obowiązków alph*
Jestem wykończona. Jak mama i tata dają sobie z tym radę? Patrzę na zegarek... Dziesiąta. Niedługo powinnam iść spać. Wracając do nory zobaczyłam Picalla. Zapadła taka niezręczna... Cisza
- Cześć Picallo... Dawno się nie widzieliśmy - powiedziałam cichutko - Ty... unikasz mnie czy tak jakoś.. Wypadło...
<Picallo?>
Od Darknessa cd. Rayana, Sayony
- A czemu pozwoliłeś iść Sayonie z nami? Jak
jeszcze zasłabła. - nastała chwila ciszy - Nie mamy dużo czasu na
dojście. A jak zasłabnie w czasie walki?
- Ech... Jak ona się prze to... Po prostu nie przekonałbym jej
- Wiem coś o tym - spojrzał wymownie na Ishtar
- Zaraz wracam, tylko zobaczę co u Say
Podszedłem do niej. Była jakaś blada i w dodatku wsiadła na Frehę. Pewnie jest słaba.
- wszystko w porządku Say?
- tak tak wszystko super
Wróciłem do Rayana
- Wiesz... Jakoś dziwnie wygląda... Niedługo będzie północ... Gdzie będziemy nocować? Może tam? - wskazałem łąkę pokrytą trawą i.... mchem? - Wtedy Orion zbada Say...
<Rayan?>
- Ech... Jak ona się prze to... Po prostu nie przekonałbym jej
- Wiem coś o tym - spojrzał wymownie na Ishtar
- Zaraz wracam, tylko zobaczę co u Say
Podszedłem do niej. Była jakaś blada i w dodatku wsiadła na Frehę. Pewnie jest słaba.
- wszystko w porządku Say?
- tak tak wszystko super
Wróciłem do Rayana
- Wiesz... Jakoś dziwnie wygląda... Niedługo będzie północ... Gdzie będziemy nocować? Może tam? - wskazałem łąkę pokrytą trawą i.... mchem? - Wtedy Orion zbada Say...
<Rayan?>
Nowy wilk: Matt
Imię: Matt
Wiek: 1 rok
Rasa: wilk mroku
Stanowisko: wojownik
Płeć: Basior
Moce: telepatia, zmiana w cień, niewidzialność, potrafi wyczarować pole siłowe wokół sieie lub innego wilka
Cechy charakteru: wredny, czasem miły, zabawny, odważny, zwinny, wysportowany, pamiętliwy, często zazdrosny o siostre
Rodzina: siostra Sayona
Partner/partnerka: brak....
Od Sayony
Podczas marszu Darkness podszedł do Ryana i rozmawiał o czymś bardzo
długo. W końcu znowu zaczoł boleć mnie brzuch ale nia dawałam tego po
sobie poznać. Wsiadłam na Frehe żeby nie było widać że coś mnie boli.
Sama niewiem co ze mną jest. Może......Nie to głupie. Po skończeniu
rozmowy z Rayanem Darkness podszedł do mnie i zauważył że jade na Frehe i
spytał się
-wszystko w porządku Say?
-tak tak wszystko super-wymigiwałam się. Darkness spojzał się na mnie dziwnie i znowu podszedł do Rayana i rozmawiał z nim. Bałam się że Darkness coś podejrzewa, ale nie udało mi się czytać w jego myślach. Coś zakucało wszystko. Miałam tylko nadzieje że Darkness nie zauważy że ze mną coś nie tak.............. <Darkness o czym mówiłeś z Rayanem?> |
||
Od Ramzesa cd. Caspiana
- Wy się ciągle kłócicie ?
- Tak - odpowiedzieli w tej samej chwili
- Aha idziemy do twojego pokoju Caspian ? - No Weszliśmy do pokoju i zamknęliśmy drzwi. Otworzyłem dużo torbę i wyjąłem wielki tort, kilka pizzy i dużo więcej. Były nawet domowe lody. - Ramzes nie wiedziałem, że umiesz gotować - Nie, mama i tata wyjechali, a mama mi to zrobiła na te kilka dni - Czyli twoi też wyjechali. Mam nadzieje, że rodzice wrócą - Ejj powiedziałeś rodzice. - Wcale nie ! - Ależ tak. Wiem, że nie lubisz Sayony. Co czują szczeniaki, co w ogóle nie mają rodziców, bo odeszli ? - No źle się czują z tym mażą o rodzinnie - Dla nich taka macocha to szczęści - Już nie dawaj wykładu na ten temat - Też cię to nudzi co ? - Ta - A w ogóle zaśpiewaj coś, ja swoje zaśpiewałem - No dobra <Caspian?> |
Od Rayan'a CD. Darkness
- Tak. Pomyślałem. Orion idzie z nami. On wie tyle samo co Rutina
- Aha
- A czemu pozwoliłeś iść Sayonie z nami? Jak jeszcze zasłabła. - nastała chwila ciszy - Nie mamy dużo czasu na dojście. A jak zasłabnie w czasie walki? - spojrzałem zaniepokojony na basiora
<Darkness?>
- Aha
- A czemu pozwoliłeś iść Sayonie z nami? Jak jeszcze zasłabła. - nastała chwila ciszy - Nie mamy dużo czasu na dojście. A jak zasłabnie w czasie walki? - spojrzałem zaniepokojony na basiora
<Darkness?>
Od Caspiana cd. Ramzesa i Elien
- Caspian teraz ty.
- Eee... Nie teraz. Ojciec idzie na wojnę. Trzeba go pożegnać. I jeszcze tą starą jędzę - wywróciłem oczami
- Acha...
- Może wpadniesz później? Chata wolna. Tylko trzeba wymyślić coś żeby Elien wyparowała. I już mam pomysł...
- Nie, jak chce to może zostać.... - wtrącił Ramzes
- Jak chcesz - odburknąłem
Rayan sprawdzał listę.
- Sayona i Darkness!
- Tutaj - powiedziała
Było mi przykro że tata idzie... Jakoś tak.. Dziwnie. Oby wrócił. Może te całe wampiry zagryzą Sayonę. - w tym momencie przelotnie się uśmiechnąłem - Ale jeśli ona zginie to ojciec będzie żywym trupem tak jak wtedy kiedy odeszła mama...
- No to my już chyba musimy iść - Sayona przerwała moje rozmyślania. Przytuliła Elien i podeszła do mnie. Mnie też przytuliła. Miałem ochotę uciec, ale... Być może widzę ją ostatni raz. Potem podszedł tata i szepnął mi do ucha
- Opiekuj się siostrą.
- Dobrze - powiedziałem
I wyruszyli. Tak po prostu... Patrzyłem ponuro na Ramzesa i Gabriela żegnających się z rodzicami. Na Roselle, Shadowa, Ino i śliczną Pejcz. Oni wszyscy... Płakali. A ja wziąłem siostrę pod ramię i zaprowadziłem do domu.
Już w domu Elien zdążyła się ze mną pokłócić. Ale to chyba normalne że rodzeństwo się.. Kłóci. Później podeszłem do niej
- Sory siostra... Będzie dobrze - pocieszałem ją
- Skąd to możesz wiedzieć? - mówiła przez łzy
- Ojciec się nie da - powiedziałem - przecież ma te całe mroczne moce... A ta twoja "kochana" Sayona może porazić wszystkich dookoła piorunami. Ale się dobrali. Takich to nikt nie powstrzyma - mówiłem z wymuszonym uśmiechem
- Masz rację.. dzięki - powiedziała
- Spoko
*Godzinę później*
- Och, Ramzes, jesteś już... Co chcesz porobić? Na dworze leje jak z cebra.. - mówiła Elien
- Ej, chwila, a Ty skąd wiedziałaś że on tu przyjdzie? - powiedziałem trochę zły
- Przecież przewiduję przyszłość ciołku...
- A tak, latająca wiedźma - podśmiewałem się pod nosem - Ale dobrze gada. Co chcesz porobić Ramzes?
<Ramzes?>
- Eee... Nie teraz. Ojciec idzie na wojnę. Trzeba go pożegnać. I jeszcze tą starą jędzę - wywróciłem oczami
- Acha...
- Może wpadniesz później? Chata wolna. Tylko trzeba wymyślić coś żeby Elien wyparowała. I już mam pomysł...
- Nie, jak chce to może zostać.... - wtrącił Ramzes
- Jak chcesz - odburknąłem
Rayan sprawdzał listę.
- Sayona i Darkness!
- Tutaj - powiedziała
Było mi przykro że tata idzie... Jakoś tak.. Dziwnie. Oby wrócił. Może te całe wampiry zagryzą Sayonę. - w tym momencie przelotnie się uśmiechnąłem - Ale jeśli ona zginie to ojciec będzie żywym trupem tak jak wtedy kiedy odeszła mama...
- No to my już chyba musimy iść - Sayona przerwała moje rozmyślania. Przytuliła Elien i podeszła do mnie. Mnie też przytuliła. Miałem ochotę uciec, ale... Być może widzę ją ostatni raz. Potem podszedł tata i szepnął mi do ucha
- Opiekuj się siostrą.
- Dobrze - powiedziałem
I wyruszyli. Tak po prostu... Patrzyłem ponuro na Ramzesa i Gabriela żegnających się z rodzicami. Na Roselle, Shadowa, Ino i śliczną Pejcz. Oni wszyscy... Płakali. A ja wziąłem siostrę pod ramię i zaprowadziłem do domu.
Już w domu Elien zdążyła się ze mną pokłócić. Ale to chyba normalne że rodzeństwo się.. Kłóci. Później podeszłem do niej
- Sory siostra... Będzie dobrze - pocieszałem ją
- Skąd to możesz wiedzieć? - mówiła przez łzy
- Ojciec się nie da - powiedziałem - przecież ma te całe mroczne moce... A ta twoja "kochana" Sayona może porazić wszystkich dookoła piorunami. Ale się dobrali. Takich to nikt nie powstrzyma - mówiłem z wymuszonym uśmiechem
- Masz rację.. dzięki - powiedziała
- Spoko
*Godzinę później*
- Och, Ramzes, jesteś już... Co chcesz porobić? Na dworze leje jak z cebra.. - mówiła Elien
- Ej, chwila, a Ty skąd wiedziałaś że on tu przyjdzie? - powiedziałem trochę zły
- Przecież przewiduję przyszłość ciołku...
- A tak, latająca wiedźma - podśmiewałem się pod nosem - Ale dobrze gada. Co chcesz porobić Ramzes?
<Ramzes?>
Od Darknessa cd. Sayony
Maszerujemy na ą całą głupią wojnę... Jestem zły sam na siebie że pozwoliłem Sayonie iść. Szczególnie po tym co się wczoraj stało. Podeszłem do Rayana
- Eee... Pomyślałeś o tym żeby zabrać kogoś kto zna się na jakichś ziołach etc.? Bo wczoraj Sayona prawie zemdlała... Bolał ją brzuch. Nie chciała iść do Rutiny.
<Rayan?>
- Eee... Pomyślałeś o tym żeby zabrać kogoś kto zna się na jakichś ziołach etc.? Bo wczoraj Sayona prawie zemdlała... Bolał ją brzuch. Nie chciała iść do Rutiny.
<Rayan?>
Od Elein "Panika"
Gdy tata z mamą ruszyli na wojne ja latałam wkółko w salonie, a Caspian
jak zwykle wszystko miał gdzieś. Miałam saame złe myśli. A Caspian tylko
leżał na swoim łużku i nic nie robił. Cały on niczym się nie przejmuje.
Podleciałam do niego i spytałam.
-Caspian ja myślisz czy tata i mama wrócą? -popierwsze Sayona to nie nasza mama, a po drugie ważne żeby tata wrócił-powiedział jak zwykle naburmuszony -jesteś ciołek bez serca-powiedziałam i położyłam się na swoim łużku -i mówi to latająca wiedźma-zaśmiał się Caspian -zazdrościsz skrzydeł i tyle-powiedziałam -ja! Chyba ty -a czego ci zazdrościć? -no jak to czego? Ja mam przyjaciela a ty nie he he -znalazłeś sobie powud do śmiechu -he he-przedrzeźniał mnie -Caspian, a jeśli z wojny nie wróci ani mama ani tata? -wrócą wrócą -zostaniemy wtedy sierotami i ktoś nas przygarnie! -no i? -no i nic -no właśnie nic -ale co my będziemy robić sami? -Elein przed tobą otwiera się cały świat nie ma zrób to zrób tamto robimy co chcemy i kiedy chcemy to nowy świat bez zakazów-spojżał się na mnie przekonująco -no nie wiem........Pomyśle. Po naszej rozmowie nastał wieczur. Zjedliśmy kolacje i poszliśmy spać. Może Caspian ma racje? Ale przede wszystkim mam nadzieje że mama i tata wrócą cali i zdrowi...... |
|
Od Zephyry cd. Lady
|
---|
środa, kwietnia 24, 2013
Od Rayan'a "Już czas"
- Już czas wyruszyć... - westchnąłem lekko zmartwiony
- Czemu się smucisz Ryan? - zapytała opiekuńczo i zdrobniale Ishtar ( nie lubiłem jak zdrobniale do mnie mówiła. Wolałem po prostu Rayan, a nie Ryan ).
- Wiesz...Ishtar. - wziąłem głębszy oddech - Wszyscy nie wrócą.
- Tak wiem. Ale trzeba mieć nadzieję - wtuliła się we mnie - Kocham Cię Rayan - wyszeptała
- Ja Ciebie też Kocham. - odwzajemniłem jej czuły dotyk.
Po paru minutach wstałem i zacząłem czytać listę wojowników i ochotników wyruszających na wojnę:
- Zaczynamy od Wojowników! Black!
- Jestem! - krzyknął czarny wilk który żegnał się z dziećmi
- Sou,Diablo,Molly! - zawołałem ponownie wojowników
- Tutaj! - odkrzyknęli równo
- Rose!
- Tu! - podbiegła różowa wadera
- Azkaban!
- Obecny. - powiedział ze spokojem
- Dobrze. Wojownicy wszyscy są. Teraz Ochotnicy i Towarzysze. - westchnąłem wyciągając drugą listę wilków - Haru!
- Tutaj! Razem z Jacobem(Blackiem) i Orionem! - krzyknął żebym go lepiej słyszał w tym tłumie
- Proszę o ciszę! - poprosiłem i nów spojrzałem na listę - Sayona i Darkness!
- Tutaj! - krzyknęła Sayona. Zobaczyłem ich żegnających się z dwójką szczeniąt. Waderka płakała, ale basior nie dawał nic po sobie poznać. Za pewnie też cierpiał z powodu tego że jego rodzice idą z nami.
- Nighy Howl!
- Już idę! Tylko pożegnam się z rodziną! - powiedział z lekko drżącym głosem. Usłyszałem tylko - Roselle. Pomagaj matce do mojego powrotu. Ino,Shadow,Pejcz. Słuchajcie się mamy i Roselle. Kocham was maluchy. - pocałował każdego w czoło. Przytulił Roselle i podszedł do Aquy. Pocałował i przytulił bardzo mocno. Nie chciał jej puścić a ona niego. Żałowałem że pozwoliłem waderom i basiorom które mają dzieci iść na tą wojną.
- Capricja, Kanzas, Likajla, Shiru! - krzyknąłem resztę imion
- Jestem! - krzyknęła Likajla
- Tutaj! - Krzyknął Shiru stojący razem z Kanzas
- Bracie. - kiwnęła głową Kanzas
- A ja tutaj! - zawołała Capricja
- Okej. Tylko Towarzysze. - znów wziąłem głęboki oddech - Fraha, właścicielka Sayona!
- Tu jesteśmy!
- Okej.Tora, właścicielka Likajla i Ares, właścicel Orion!
- Tutaj! - Krzyknęli wórno - Razem z Szafirem i jego właścicelem Shiru! - dodała Likajla
- Dobra. To wszyscy! - podałem listę Ishtar i dodałem - Za pół godzimy, wszyscy którym Rutina już poda lekarstwo na ukąszenia wampirów mają się tu stawić i czekać na mnie i Ishtar! Gdy będą wszyscy.... wyruszymy! - każdy przytaknął i poszedł do Rutiny. Ja i Ishtar byliśmy wcześniej więc mogliśmy jeszcze porozmawiać ze Spiritis'em i Elizabeth.
- Spiritis? Na pewno sobie poradzisz? - zapytałem zaniepokojony.
- A czy ja wpakowałem się kiedyś w kłopoty? - zaśmiał się, a ja z Ishtar spojrzeliśmy na siebie niepewnie. - Dobra...Głupie pytanie... - stwierdził - Nie było odpowiedzi. - spojrzał na Ellie błagalnym spojrzeniem
- Poradzimy sobie tato. Przecież jest Rutina. - dodała szybko - ... i Tola. - uśmiechnęła się - i dużo innych którzy nam pomogą.
- No dobrze. Postaram się nie martwić. - pocałowałem Ellie w czoło.
Spojrzałem zza okno.
Już czas.
Wszyscy zebrali się przy ogromnym głazie gdzie byliśmy umówieni na wymarsz.
- Czeka nas długa droga. - dodałem po chwili - Mniej niż dwa dni marszy, ale jednak. - westchnąłem głęboko.
- Wyruszamy? - spytała niepewna, moja partnerka
- Tak. - pocałowałem ją w czoło i krzyknąłem - Już czas! Głowa do góry, pierś do przodu! Mamy przed sobą niecałe dwa dni marszu więc oszczędzajcie wodę!
- Tak jest! - krzyknęli i ostatni raz pożegnali się z rodzinami(jak kto miał).
- W droge kochanie - szepnąłem Ishtar i wyruszyłem przed siebie.
Czeka nas długa droga. Nie każdy może wrócić. Ale bądźmy przy nadziei.
<Ps. Wskazane Wilki wyruszyły na wojnę! Nie można nimi pisać, Tzn. Można ale tylko można pisać o tym jak maszerują! O dojściu napiszę ja(Rayan) lub Ishtar. Powiadomię was równierz kiedy zacznie się wojna w WCW!>
- Czemu się smucisz Ryan? - zapytała opiekuńczo i zdrobniale Ishtar ( nie lubiłem jak zdrobniale do mnie mówiła. Wolałem po prostu Rayan, a nie Ryan ).
- Wiesz...Ishtar. - wziąłem głębszy oddech - Wszyscy nie wrócą.
- Tak wiem. Ale trzeba mieć nadzieję - wtuliła się we mnie - Kocham Cię Rayan - wyszeptała
- Ja Ciebie też Kocham. - odwzajemniłem jej czuły dotyk.
Po paru minutach wstałem i zacząłem czytać listę wojowników i ochotników wyruszających na wojnę:
- Zaczynamy od Wojowników! Black!
- Jestem! - krzyknął czarny wilk który żegnał się z dziećmi
- Sou,Diablo,Molly! - zawołałem ponownie wojowników
- Tutaj! - odkrzyknęli równo
- Rose!
- Tu! - podbiegła różowa wadera
- Azkaban!
- Obecny. - powiedział ze spokojem
- Dobrze. Wojownicy wszyscy są. Teraz Ochotnicy i Towarzysze. - westchnąłem wyciągając drugą listę wilków - Haru!
- Tutaj! Razem z Jacobem(Blackiem) i Orionem! - krzyknął żebym go lepiej słyszał w tym tłumie
- Proszę o ciszę! - poprosiłem i nów spojrzałem na listę - Sayona i Darkness!
- Tutaj! - krzyknęła Sayona. Zobaczyłem ich żegnających się z dwójką szczeniąt. Waderka płakała, ale basior nie dawał nic po sobie poznać. Za pewnie też cierpiał z powodu tego że jego rodzice idą z nami.
- Nighy Howl!
- Już idę! Tylko pożegnam się z rodziną! - powiedział z lekko drżącym głosem. Usłyszałem tylko - Roselle. Pomagaj matce do mojego powrotu. Ino,Shadow,Pejcz. Słuchajcie się mamy i Roselle. Kocham was maluchy. - pocałował każdego w czoło. Przytulił Roselle i podszedł do Aquy. Pocałował i przytulił bardzo mocno. Nie chciał jej puścić a ona niego. Żałowałem że pozwoliłem waderom i basiorom które mają dzieci iść na tą wojną.
- Capricja, Kanzas, Likajla, Shiru! - krzyknąłem resztę imion
- Jestem! - krzyknęła Likajla
- Tutaj! - Krzyknął Shiru stojący razem z Kanzas
- Bracie. - kiwnęła głową Kanzas
- A ja tutaj! - zawołała Capricja
- Okej. Tylko Towarzysze. - znów wziąłem głęboki oddech - Fraha, właścicielka Sayona!
- Tu jesteśmy!
- Okej.Tora, właścicielka Likajla i Ares, właścicel Orion!
- Tutaj! - Krzyknęli wórno - Razem z Szafirem i jego właścicelem Shiru! - dodała Likajla
- Dobra. To wszyscy! - podałem listę Ishtar i dodałem - Za pół godzimy, wszyscy którym Rutina już poda lekarstwo na ukąszenia wampirów mają się tu stawić i czekać na mnie i Ishtar! Gdy będą wszyscy.... wyruszymy! - każdy przytaknął i poszedł do Rutiny. Ja i Ishtar byliśmy wcześniej więc mogliśmy jeszcze porozmawiać ze Spiritis'em i Elizabeth.
- Spiritis? Na pewno sobie poradzisz? - zapytałem zaniepokojony.
- A czy ja wpakowałem się kiedyś w kłopoty? - zaśmiał się, a ja z Ishtar spojrzeliśmy na siebie niepewnie. - Dobra...Głupie pytanie... - stwierdził - Nie było odpowiedzi. - spojrzał na Ellie błagalnym spojrzeniem
- Poradzimy sobie tato. Przecież jest Rutina. - dodała szybko - ... i Tola. - uśmiechnęła się - i dużo innych którzy nam pomogą.
- No dobrze. Postaram się nie martwić. - pocałowałem Ellie w czoło.
Spojrzałem zza okno.
Już czas.
Wszyscy zebrali się przy ogromnym głazie gdzie byliśmy umówieni na wymarsz.
- Czeka nas długa droga. - dodałem po chwili - Mniej niż dwa dni marszy, ale jednak. - westchnąłem głęboko.
- Wyruszamy? - spytała niepewna, moja partnerka
- Tak. - pocałowałem ją w czoło i krzyknąłem - Już czas! Głowa do góry, pierś do przodu! Mamy przed sobą niecałe dwa dni marszu więc oszczędzajcie wodę!
- Tak jest! - krzyknęli i ostatni raz pożegnali się z rodzinami(jak kto miał).
- W droge kochanie - szepnąłem Ishtar i wyruszyłem przed siebie.
Czeka nas długa droga. Nie każdy może wrócić. Ale bądźmy przy nadziei.
<Ps. Wskazane Wilki wyruszyły na wojnę! Nie można nimi pisać, Tzn. Można ale tylko można pisać o tym jak maszerują! O dojściu napiszę ja(Rayan) lub Ishtar. Powiadomię was równierz kiedy zacznie się wojna w WCW!>
Subskrybuj:
Posty (Atom)